czwartek, 16 lipca 2015

W Licji grobowo

Z Licji wróciłam już dawno temu. A co to jest Licja? Z łaciny - Licja, z greki – Likia, dawniej potęga należąca kolejno do Licyjczyków, Persów, Greków i Rzymian, obecnie niewielka kraina nad Morzem Śródziemnym w południowej Turcji. Otoczona górami, pełna słońca i zabytków starożytności, słynie przede wszystkim ze skalnych grobowców, których jest na jej terenie ponad 1000. Dla nich właśnie wybrałam się na tę 6-dniową wycieczkę.


Grobowiec Amynthasa (nie wiadomo kim on był) w Fethiye.
Zanim zacznę opowiadać o licyjskiej architekturze funeralnej, spróbuję odpowiedzieć na pytanie, kim byli Licyjczycy. Koncepcje są dwie. Zgodnie z pierwszą był to lud pochodzący z wyżyn Anatolii, czyli z dzisiejszej centralnej Turcji – a przynajmniej tak się wydaje etnologom na podstawie analizy zachowanego w inskrypcjach języka licyjskiego. Natomiast według wzmianek w greckiej mitologii Licyjczyczy mogli wywodzić się z Krety. Homer wspominał nich w Iliadzie. W najstarszych zapisach hetyckich z XV w. p.n.e. Licyjczycy figurują jako piraci działający w rejonie Cypru. W zapisach egipskich z XIII w. p.n.e. Licyjczycy walczą przeciwko Egiptowi w słynnej bitwie pod Kadesz. Tak czy inaczej, nad Morzem Śródziemnym Licyjczycy pojawili się na pewno wcześniej niż 1000 lat przed Chrystusem.

Mówiąc o dziedzictwie kulturowym Licyjczyków nie można pominąć po pierwsze - stworzenia pierwszej na świecie władzy demokratycznej, po drugie - urzeczywistnienia idei równouprawnienia kobiet, a po trzecie – budowy unikalnych grobowców wykuwanych w skałach, zwanych obecnie licyjskimi. Grobowce te zaliczane są ważnego dziedzictwa historyczno-kulturowego świata, lecz – o dziwo – ich największe skupiska, a nawet najwspanialsze egzemplarze na razie nie figurują na liście UNESCO. 

W Licji zmarłych chowano w czterech typach grobów. Najbiedniejsi i najzwyklejsi spoczywali w „gołych” sarkofagach. Zamożniejsi i wybitni – w tzw. grobowcach słupowych (kolumnowych), budowanych jednak wyjątkowo. Ciała członków elit składano z reguły w grobowcach skalnych przypominających domy, czy nawet świątynie. Herosi byli zaś chowani w monumentalnych grobowcach typu heroon, mających rodowód grecki. O trzech pierwszych z tych typów opowiem w porządku chronologicznym, czyli w takiej kolejności, w jakiej się pojawiały w Licji. (O tym czwartym nie poszukiwałam informacji, ponieważ nie widziałam ani jednego przykładu.)

GROBOWCE KOLUMNOWE
Były najstarszą na terenie Licji formą pochówku w grobie kamiennym, zarezerwowaną jednak dla członków lokalnych dynastii. Dlatego też obecnie spotyka się je niezwykle rzadko. W takim typie grobowca komora grzebalna spoczywa na kolumnie, która może być ustawiona bezpośrednio na skalnym podłożu albo na schodkowej podstawie. Co ważne, ta część jest monolitem, czyli tworem powstałym z jednego kawałka kamienia. Przykrywano ją kamienną płytą. Ciało wsuwano do komory przez niewielki otwór w jednej ze ścian, który zamykano za pomoca kamiennej steli. Takie grobowce dekorowano czasem reliefami, umieszczanymi wyłącznie w części szczytowej, na ścianach komory grzebalnej.

Egzemplarz tego typu, chyba najsłynniejszy z zachowanych do dziś, podziwiałam w starożytnym Ksantos (z dokładnością do tego, że część z reliefami była repliką). Niestety, zrobiłam kiepskie zdjęcia – był środek dnia i upał zabijał, nie chciało mi się biegać w celu dopracowania ujęcia. Dlatego teraz posłużę się cudzą ilustracją – widać na niej więcej niż na moich fotkach.

Ksantos. Grobowiec kolumnowy (po prawej) i hybrydowy, kolumnowo-sarkofagowy (po lewej).
Grobowiec ten pochodzi mniej więcej sprzed dwóch i pół tysiąca lat i z powodu płaskorzeźb wyobrażających skrzydlate stwory podobne do Harpii nazywany jest Grobowcem Harpii. Niewykluczone, że pochowano tam króla Licji Kybernisa albo generała Harpagosa z Medii. Płyta przykrywające komorę wygląda jak nałożone jedna na drugą trzy osobne płyty, lecz w rzeczywistości jest jednym kamiennym blokiem, ważącym 15-20 ton. Lecz najbardzie interesujące jest to, iż w wysokiej na 2.3 m komorze na szczycie filara żył niegdyś chrześcijański pustelnik. Historycy przypuszczają, że był to członek ascetycznego zakonu stylitów, znanych z tego, że spędzali życie na szczytach wysokich kolumn poszcząc i modląc się. A skąd wiadomo, że w ogóle jakiś pustelnik żył w Grobowcu Harpii? Stąd, że wewnątrz grobowca zostały po nim na ścianach inicjały i religijne malunki. 

SKALNE GROBOWCE LICYJSKIE
Ludy Anatolii znane były z oddawania czci swym zmarłym poprzez budowę wspaniałych grobowców, zatem perfekcyjnie zdobione grobowce licyjskie mogą być świadectwem azjatyckiego pochodzenia Licyjczyków. Pierwsze grobowce skalne budowano prawdopodobnie 500 lat przed Chrystusem. 

Grobowce skalne umieszczano zawsze na urwiskach w pobliżu szczytów wzgórz lub na nadmorskich klifach, ponieważ wierzono, że zmarli są przenoszeni do krainy wiecznego szczęścia przez demona w postaci ptaka. W ten sposób było im bliżej do nieba, zaś ptak miał ułatwione zadanie.

Skalna nekropolia w Dalyan.
Turcja zachodnia to kraina wapienia, a wapień to skała miękka, poddająca się łatwo architektom i rzeźbiarzom. W skale drążono komorę, w której później składano ciało w sarkofagu. Z zewnątrz grobowce wyglądały jak fasady domów mieszkalnych, parterowych albo piętrowych, a czasem fasady jońskich świątyń z kolumnadami i tympanonami. Ale grobowce przypominały domostwa nie tylko z fasady czy piętrowej struktury. Zwykle „zamieszkiwały” je całe rodziny. W środku wykuwano kamienne leża, na których potem składano kolejne ciała i dary pogrzebowe. Tak więc bliscy sobie ludzie byli razem i w życiu doczesnym, i po śmierci.

Grobowce skalne typu dom w Demre/Myrze.
Grobowce rodzin biedniejszych nie były zdobione. Te najstarsze i najprostsze przypominały swą strukturą… gołębniki. Dla każdego zmarłego przeznaczona była jedna nisza, którą w środku zamurowywano cegłami tak, by została tylko mała przestrzeń na ciało. Grobowiec zamykano płaskim kamieniem. Imponujący „gołębnik” jest dziś do podziwiania w Pinarze.

Skalne grobowce-gołębniki w Pinarze.
Okazalsze skalne grobowce, zrobione dla bogatszych i bardziej znanych obywateli, miały wejścia w postaci kamiennej płyty przesuwającej się na boki dzięki wykutej w skale prowadnicy. Poza tym dekorowano je płaskorzeźbami – tym bardziej skomplikowanymi, im ważniejszy był zmarły. Mogły one przedstawiać pojedyncze postaci (naturalnej wielkości), sceny z życia zmarłego, albo bitwy, uczty pogrzebowe czy polowania, a także obrazy zaczerpnięte z mitologii. Ale co najciekawsze – i dziś w niewielu już miejscach widoczne – skalne groby i płaskorzeźby malowano z zewnątrz na żółto, niebiesko i czerwono. I były to żywe kolory. Tak opisują je odkrywcy z XIX wieku. Chciałabym to zobaczyć!

Grobowce skalne typu świątynnego w Dalyan.
W pobliżu grobowców niekiedy wykuwano jeszcze w skale ołtarze, na których podczas rozmaitych ceremonii, na przykład pogrzebowych, składało się zmarłym ofiary. Ofiary nie były krwawe – znajdowały się wśród nich głównie przedmioty ozdobne typu biżuteria czy terakotowe figurki. Przy ołtarzach umieszczano jeszcze misy na ofiarne płyny (nie wiem co to były za płyny, może wino, a może jednak krew?), a czasem stele z portretami zmarłych.

W komorze grobowej oprócz sarkofagu z ciałem w Licji umieszczano, tak jak w starożytnym Egipcie, różne przedmioty i bogactwa dla zmarłego na jego życie wieczne. Nie wiemy zbyt dokładnie, co to były za przedmioty, gdyż grobowce licyjskie – tak samo jak egipskie – zostały splądrowane przez rabusiów. Ale pewne znaleziska sugerują, że dawano zmarłym to, co było im najbardziej potrzebne za życia (i wiązało się z wykonywanym przez nich zawodami). Przykładem może być pióro i atrament znalezione w grobie pisarza. Wiadomo też, że zmarłym wkładano w usta monetę – datek dla Charona, przewoźnika dusz. Ten ostatni obyczaj ma swój rodowód w starożytnej Grecji i w Licji musiał pochodzić „z importu”.

Słynne grobowce możemy dzisiaj oglądać w wielu miastach Licji, zarówno tych jeszcze żywych, jak i już martwych - historycznych. Należą do nich m.in. Demre, Pinara, Fethiye, Ksantos, Dalyan czy Tlos. W sumie jest ich około 20. Grobowce można podziwiać głównie z zewnątrz i w wielu przypadkach tylko z daleka. Ale dobre i to! Mój pierwszy kontakt z grobowcami licyjskimi miał miejsce w Demre/Myrze. Na widok kwitnących oleandrów z jedną z najsłynniejszych ścian skalnych w tle obleciały mnie ciarki.

Demre/Myra - zespół grobowców skalnych.
Większość tych grobowców powstała w IV w. p.n.e. W ich wnętrzach znajdują się płaskorzeźby przedstawiające sceny pogrzebowe oraz obrazki z życia zmarłych osób – niestety, nie można nie tylko wejść, ale nawet zajrzeć do środka. Ścieżka biegnie wyłącznie pod urwiskiem. Oprócz tego najbardziej znanego skupiska grobowców, zwanego nekropolią oceaniczną, w Demre można odwiedzić jeszcze mniej znaną nekropolię rzeczną, położoną w odległości 1,5 km od ruin teatru. By się do niej dostać, trzeba wspiąć się wysoko stromą, nagrzaną w słońcu ścieżką. Nagrodą jest najwspanialszy z grobowców Demre – tzw. Grobowiec Lwa, albo Malowany Grobowiec. Nie wiem jednak, co dokładnie – poza reliefem przedstawiającym jakiegoś brodacza - można tam zobaczyć, gdyż nie udało mi się wykopać zbyt wiele z interenetu. Podejrzewam, że jest tam jakiś lew – popularny licyjski symbol królów.

Najładniej prezentowało się niewielkie skupisko grobowców w skalnym urwisku, które podziwiałam podczas rejsu do delty rzeki Dalyan.


Natomiast najpiękniejszym okazem był skalny grobowiec niejakiego Amynthasa, jaki miałam okazję odwiedzić w Fethiye.


Nieliczne grobowce w Fethiye są dostępne po wykupieniu biletu i na naszej wycieczce była to atrakcja tylko dla chętnych. Chętnych nie uzbierało się wielu, bowiem pod grobowce trzeba się było wspinać stromym chodnikiem po rozpalonym jak piec zboczu góry. Ja się jednak zaparłam i poszłam. Nie żałuję, bo grobowiec wspaniały, widok spod niego na miasto uroczy, a jeszcze zajrzałam do środka. Nic pięknego tam nie znalazłam (a wręcz przeciwnie), lecz przekonałam się, jak budowano wnętrza licyjskich grobowców. Budowano je… bardzo prosto:


Do innych grobowców skalnych zajrzałam w Tlos, jednej z najstarszych osad historycznych w Licji. Tlos jest miejscem ze wszech miar wartym odwiedzenia. Może nie dla jego skromnej skalnej nekropolii, nad którą górują resztki dawnej fortecy, ale dla jego położenia pośród gór i malowniczych ruin teatru. Zaś co do samej nekropolii, najsłynniejszy jest grobowiec Bellerofona, legendarnego herosa, który ujeżdżał z powodzeniem Pegaza i wreszcie ośmielił się wyruszyć na nim na sam Olimp. Niestety, znajduje się on poza głównym kompleksem, w miejscu praktycznie niedostępnym, jeżeli ma się mało czasu. Widziałam go tylko z autokaru i nie zrobiłam zdjęcia, gdyż nie spodziewałam się, że go nie będziemy odwiedzać (skoro taki słynny). Obejrzałam za to zespół grobowców od strony stadionu. Z bliska robiły wrażenie wybrakowanego uzębienia:

Zespół grobowców skalnych w Tlos.
Zajrzałam do jednego z nich, takiego bardziej okazałego. Wygląda na to, że niektóre grobowce posiadały cieniste atrium, zapewne ze względów praktycznych i z uwagi na odwiedzających zmarłego krewnych.

Wejscie do grobowca skalnegow Tlos przez atrium.
Zajrzałam też ciekawsko do innego grobowca, niepozornego i małego, gdzieś na uboczu. Tu żadnego atrium nie było. Oto co widziałam:

Wnętrze skalnego grobowca na uboczu w Tlos.

SARKOFAGI – POŻERACZE MIĘSA
W Licji zdominowały inne typy grobowców dopiero w okresie hellenistycznym. Grecka nazwa „sarkofag” oznacza ni mniej, ni więcej, tylko „pożeracza mięsa”. Sarkofagi znane były już w starożytności i służyły do pochówku bynajmniej nie na wieki wieków, lecz… tymczasowego. Ciało zmarłego wkładano do kamiennej, czasem pięknie zdobionej płaskorzeźbami trumny (czyli właśnie sarkofagu) i pozostawiano tak na około siedem lat. Gdy miękkie tkanki się rozłożyły i został już tylko szkielet, wydobywano go i składano w urnie, którą np. wmurowywano w ścianę sarkofagu. Natomiast sama część trumienna była gotowa na „pożarcie” następnego ciała. Zwyczaj ten był ekonomiczny i praktyczny, bowiem nie było potrzeby przygotowywania coraz to nowych sarkofagów, ani poszukiwania nowych miejsc na cmentarze. W dzisiejszych czasach sarkofagi zatraciły już swoje „moce przerobowe” i myśli się o nich po prostu jako o rodzaju trumien, z których nie wyjmuje się szczątków pod żadną postacią, i które kojarzą się z godnym pochówkiem ważnej i bogatej osobistości, jak np. król czy biskup. Ale trzeba pamiętać, że dawniej – a w każdym razie w Licji - przeznaczone były nie tylko dla bogatych. 

Licyjskie sarkofagi charakteryzowały się dużymi rozmiarami. Składały się zwykle z trzech części: postumentu, komory grzebalnej oraz grubej pokrywy przypominającej spadzisty dach. W przypadku zmarłych dostojników dodatkowym elementem mógł być jeszcze tzw. hyposorion, dodatkowa komora grzebalna dla niewolników i poddanych umieszczona poniżej komory głównej. Licyjskie sarkofagi były zdobione reliefami, wykonywanymi zwykle na pokrywie. Były też zwykle grobowcami wolnostojącymi, to znaczy stały „pod gołym niebem”. W monumentalnych grobowcach umieszczano je rzadko. 

Sarkofagi na terenie Licji, które zachowały się w najlepszym stanie, pochodzą z okresu rzymskiego, który nastał po okresie hellenistycznym. Są one mniejsze i prostsze geometrycznie niż ich greccy poprzednicy. Podczas wycieczki po Turcji Licyjskiej widziałam wiele różnych sarkofagów. Najmniej okazałe, ewidentnie typu rzymskiego, dostrzegłam z jachtu podczas rejsu na wyspę Kekova. Było ich kilkanaście, wszystkie nad brzegiem morza, pośród zarastających zielskiem ruin. Pomyślałam, że to jakaś mała nekropolia związana z pobliskim Kalekoy, czyli historyczną Simeną.

Kalekoy/Simena - umarłe miasto.
Podobny sarkofag, acz w znacznie zabawniejszej oprawie napotkałam w miasteczku Fethiye. Licyjczycy, w odróżnieniu od Greków, nie ustanawiali enklaw dla zmarłych poza miejscami zamieszkania, tylko wznosili grobowce w swych miastach – co widać na załączonym obrazku :)

Ulica w Fethiye (po środku jezdni grobowiec).
W Demre, czyli dawnej Myrze – mieście biskupa Mikołaja, który był prototypem dzisiejszego Santa Klausa – oglądałam jeden z najsłynniejszych sarkofagów Licji, jakoby należący do świętego Mikołaja z Myry. Sprawa jest odrobinę niejasna, bowiem w tym samym kościele znajduje się jeszcze jeden sarkofag, w którym ponoć odnaleziono szczątki biskupa. Ale to ten właśnie sarkofag jest otoczony czcią prawosławnych pielgrzymów, ten właśnie jest ochroniony pancerną szybą, do której przywierają rozmodleni wierni zjeżdżający setkami autokarów z Rosji. Przyjeżdżają, by choć na chwilę przytknąć do szyby zabraną z domu ikonę w celu nasączenia jej cudowną mocą spływającą z pustego obecnie wnętrza uszkodzonego sarkofagu.

Grób Św. Mikołaja z Myry.
Inny znany sarkofag, marmurowy i datowany na II w. p.n.e., miałam okazję sfotografować w ruinach starożytnego miasta Olympos. Spoczywał w nim niejaki kapitan Eudemos, ważna persona, o której niewiele wiadomo. Na jego sarkofagu wyryta jest łódź symbolizująca Afrodytę (opiekunkę żeglarzy), a nad nią wiersz, w którym autor porównał śmierć kapitana do rejsu ku ostatniemu portowi, kończącego się zatonięciem statku.

Sarkofag kapitana Eudemosa w Olympos.
Najpiękniejsze, najbogaciej zdobione sarkofagi oglądałam jednak podczas tej samej wycieczki poza Licją – w fantastycznej starożytnej Afrodyzji leżącej na terenie Karii. Były eksponatami muzealnymi zgromadzonymi w okalającym ruiny miasta parku - ale nie sądzę, żeby to komuś mogło przeszkadzać w docenieniu ich piękna.



I tu się już opowieść o grobowej Licji kończy. 

Największy skarb Licji – grobowce wykute w skałach, są dziś zniszczone, pomazane spreyami, prawie pozbawione wypukłych ozdób, wyblakłe i odarte z farby, z mocno zatartymi rysami dawnej świetności. Pomimo tego niektóre ich zespoły prezentują się z większej odległości pięknie (mam na myśli te z Dalyan i Fethiye, a do tego kompleks z Pinary, który znam tylko ze zdjęć, gdyż nasza wycieczka go ominęła). Żeby naprawdę wczuć się w klimat tych nekropolii i obejrzeć wszystko, co da się obejrzeć, trzeba mieć czas i spokój. Na wycieczce z biura turystycznego nie ma ani dosyć czasu, ani dosyć spokoju, wszystko ogląda się i fotografuje w biegu i w strachu, że się nie zdąży na zbiórkę. Dlatego chciałabym wrócić kiedyś do dawnej Licji na własnych czterech kółkach i pobyć wśród tych grobowców tyle godzin, ile będzie trzeba, by przejść wszystkie dostępne ścieżki i zajrzeć wszędzie, gdzie się da. Najbardziej chciałabym zobaczyć Grobowiec Lwa w Myrze, pójść pod grobowiec Bellerofonta w Tlos, no i odwiedzić Pinarę. Chętnie posłuchałabym też opowieści o licyjskich ceremoniach pogrzebowych. 

©  Agata Anna Konopińska
BIBLIOGRAFIA:
Jest. Ale... nie chcę nikomu zanadto ułatwiać życia... ;)