czwartek, 18 maja 2017

Ciało w ogniu

Myślę, że w dzisiejszej dobie, gdy trzeba dokonać wyboru: pochówek czy kremacja, wszyscy chcą wiedzieć, jak przebiega owa kremacja i co dzieje się z ciałem wsuniętym w trumnie do pieca. Ludzie zadają setki pytań. Ile czasu trwa całkowite spalenie miękkich tkanek? Czy to prawda, że mózg wybucha? Czy popiół z ciała jest wymieszany z popiołem z trumny? Czy w popiele zostają kości? Czy spalone szczątki są traktowane z szacunkiem?

Nie każdy jednak jest gotowy na oglądanie tego, co dzieje się wewnątrz pieca. Dlatego proponuję kilka filmików o kremacji z You Tube o różnym stopniu szczegółowości (czytaj – straszności). Każdy może sobie wybrać to, co jest w stanie znieść.

STOPIEŃ PIERWSZY

► Dobry i krótki (3 min) filmik „Process of cremation” informujący w taktowny, przystępny i zupełnie nie drastyczny sposób jak przebiega kremacja piecowa. Ciała nie widać i nie mówi się w ogóle o tym, co się z nim dokładnie dzieje w kolejnych fazach spalania. Niestety, filmik jest po angielsku. A to, co widać, bez komentarza niewiele wnosi.



STOPIEŃ DRUGI
► Szwedzki film „Krematoriet på Trons kapell i Filipstad”. Dłuższy, ponad 14 minut. Byłby świetny, gdyby nie te szwedzkie napisy! Przekazanych jest w nich sporo konkretnych informacji. Poznajemy czynności jakie wykonują pracownicy krematorium i dowiadujemy się, co słychać w piecu – aczkolwiek wnętrze pieca obserwujemy dopiero po spaleniu tkanek miękkich i częściowym rozpadzie szkieletu (od 5 minuty). Oglądamy produkt pośredni – po wyjęciu z pieca i finalny – po zmieleniu. Dużo szczegółów, ale w większości nie tak bardzo drastycznych.

STOPIEŃ TRZECI
► Jednominutowy filmik "Cremation" pokazujący palące się ciało (przejmujący, nie dla wrażliwych, ale w porównaniu z tym, co można obejrzeć na wielu innych filmach nie jest wybitnie drastyczny).

►”Cremation of human body”: amerykański, 6 minut – pakowanie ciała do kartonu i migawki z pieca, ale już na etapie szkieletu. Widać rozbijanie czaszki pogrzebaczem. I jasne jest, że w proch ciało nie obraca się w piecu, tylko dopiero w młynku.

STOPIEŃ CZWARTY
Widziałam kiedyś taki film na You Tube, w którym… ach, nie będę opowiadać. Teraz go jednak nie mogę znaleźć – może został usunięty jako zbyt drastyczny. Jak coś odpowiedniego znajdę, to zamieszczę. A tutaj są przeokropne zdjęcia i ich opisy, dla tych niepocieszonych:


P.S. (dodane w 2018 roku).

Filmik „What Happens to a Body During Cremation?”  z kontrowersyjnej serii „Ask a mortitian” pojawił się w necie w 2018 roku. Który to stopień straszności? O ceńcie sami – jeżeli znacie angielski (w innym wypadku nie ma sensu oglądać). Nie pokazano tu żadnych zdjęć ciała w trakcie spalania. Przedstawiono tylko schematyczne rysunki i opowieść z detalami o tym, co dzieje się z tkankami, narządami i kośćmi w kolejnych etapach kremacji. Jest to interesujące, ale niesmaczne z powodu sposobu, w jaki opowiada o tym Caitlin Doughty, przedsiębiorczyni pogrzebowa i bloggerka. Doughty interesuje się wszelkimi obrzędami i praktykami związanymi ze śmiercią (tak jak ja!) i chce o tym mówić, by odczarować ludzkie lęki i oswoić ludzi z tematem (według mnie – słusznie). Jednak jej gestykulacja, mimika, żarciki oraz dobór słów wskazują na to, że świetnie się bawi. Wydaje się, że jej zachowanie jest przy powyższej tematyce nieodpowiednie.

Żeby odpocząć od tych okropności i rozładować napięcie, proponuję posłuchać świetnej muzyki. Stara, sprawdzona, niemiecka grupa metalowa CREMATORY wydała w kwietniu 2018 nowy album z genialnym utworem „Salvation”. Oto on:

A jeśli mroczny metal napięcia nie rozładował, proponuję króciutka humorystyczną animację:

Bądźmy dobrej myśli!
©  Agata A. Konopińska

wtorek, 9 maja 2017

Kremacja, moda i ekologia (+ fotogaleria)


Wygląd wszystkiego, czego używa człowiek zmienia się wraz z modą. Sama kremacja staje się coraz bardziej "modna", bo wciąż maleje ilość miejsca do tradycyjnego pochówku na cmentarzach. Kremacja jest też uważana za bardziej "ekologiczną" niż grzebanie zmarłych w ziemi, gdyż nie zanieczyszcza wód gruntowych odciekami z rozkładającego się ciała. 

Projektanci fantazyjnych trumien kremacyjnych i urn na prochy tłumaczą, że chcą zdjąć z kremacji przynajmniej część ciężaru przygnębienia, wprowadzić do tej ceremonii (jak zresztą w ogóle do wszelkich pogrzebów) akcenty personalne, ideę jednoczenia się z naturą, czy nawet elementy humorystyczne. Z kolei w związku z powszechną modą na tzw. "ekologię" (czyli tak naprawdę ochronę przyrody i środowiska) na rynku funeraliów kremacyjnych pojawiają się trumny i urny wykonane z naturalnych, szybko i czysto się spalających oraz łatwo rozkładających się w ziemi materiałów.

Co jest potrzebne do kremacji? Ze strony klienta spopielarni tylko trzy rzeczy: ciało, trumna i urna. No i oczywiście pieniądze...

Na pierwszy, nomen omen, ogień weźmy ciało. Czy kwestie mody kremacyjnej w jakimkolwiek stopniu dotyczą ciała zmarłego? W tej dziedzinie nie ma wyraźnych trendów, ani też kremacja nie różni się zasadniczo od pochówku. Jedni proszą, by do trumny położyć ich w ulubionych ciuchach - np. w dżinsach czy flanelowej koszuli. Inni chcą wyglądać w trumnie elegancko. Za jeszcze innych decyduje rodzina, która uważa, że na tamtym świecie człowiekowi musi być przede wszystkim wygodnie, więc sztywne garsonki i garnitury odpadają. Podobnie ma się sprawa z kolorami. Dawniej młodszych chowano w bieli, starszych w czerni. Obecnie panuje całkowita dowolność.

Bardziej istotna jest tu kwestia biżuterii. I nie chodzi wcale o modę, tylko o względy praktyczne. Cenniejsze precjoza mogą być częścią stroju zmarłego przy tzw. ostatnim pożegnaniu, lecz przed zamknięciem trumny powinny być zdjęte. Do pieców kremacyjnych nie powinny trafiać żadne metalowe elementy, dlatego obrączki, pierścionki  i bransoletki powinno się z trumien usuwać.

Modne jest natomiast robienie zmarłemu pośmiertnego makijażu, dzięki któremu wygląda on mniej więcej jak za życia, a przynajmniej nie jest woskowo blady. Można pójść jeszcze dalej i zażyczyć sobie nawet doklejenia zmarłej osobie tipsów, pukli nad czołem albo wąsów. Jeszcze 30 lat temu w Polsce nie było to praktykowane. Czy przed kremacja również się to robi? Tak. Osoba zmarła powinna wyglądać przy tzw. ostatnim pożegnaniu z bliskimi przed kremacją jak najlepiej.


Odnośnie trumien kremacyjnych, ostatnio zaszczepia się w klientach postawę "ekologiczną", proponując trumny mało eleganckie, lecz - w szerokim sensie - bardziej przyjazne dla środowiska i przyrody. Chociaż nie wydaje się, by prezencja trumny kremacyjnej miała kluczowe znaczenie, dosyć szokujący wydaje się pomysł, by ciało umieszczać w kartonowym pudle. A taka możliwość istnieje! Wyboru dokonuje rodzina. Z czego może wybierać? Oto paleta możliwości:

Trumny "ekologiczne" z kartonu lub tektury - są najtańsze, koszt takiej trumny dla osoby dorosłej to zwykle mniej niż 100 zł. Jak zapewniają producenci i dystrybutorzy, używając takich trumien chronimy środowisko i przyrodę. Po pierwsze - ograniczamy emisję dwutlenku węgla do atmosfery (kartonowa trumna to znacznie mniej materii organicznej do spalenia niż trumna drewniana). Po drugie - oszczędzamy lasy (ponieważ do wyprodukowania takiej trumny nie potrzeba aż tyle drewna, a może nawet wcale nie potrzeba, bo karton można wyprodukować z torfu). Czyli dwa duże plusy! Trzeba jednak pamiętać, że maksymalny udźwig takiej trumny to tylko 120 kg. 



Cóż, takie pudło z szarej tektury wygląda przygnębiająco i, według mnie, chyba tylko głęboki brak funduszy może usprawiedliwić jego użycie (w każdym razie ja nigdy bym się na taką opcję nie zdecydowała, pomimo, iż jest korzystna dla środowiska). Ale na świecie funkcjonują też firmy produkujące "kreatywne" trumny z kartonu. Należy do nich znana w Europie angielska firma Creative Coffins, której urozmaicona, kolorowa oferta cieszy się niezłym wzięciem. Creative Coffins szczyci się tym, że trumny produkuje z materiału pochodzącego z recyklingu, zamiast toksycznych klejów używa kleiku skrobiowego i nie korzysta ze szkodliwych dla środowiska barwników. I chociaż może się to nam wydawać sygnałem choroby psychicznej, są klienci, którzy z radością wybierają dla siebie za życia design trumny kremacyjnej, a nierzadko tworzą własne projekty. Człowiek - żywy czy martwy - nie lubi sztampy... Powinien tylko dbać o linię, bo maksymalna waga składanego w takiej trumnie ciała to 163 kg. No i musi odłożyć sobie 300-600 angielskich funtów na taki zakup.



Trumny wiklinowe - rzadko oferowane przez polskie zakłady pogrzebowe, jako że w kraju nie znajdują nabywców. W Polsce produkuje się ich dużo, np. na Podkarpaciu czy w Wielkopolsce, ale głównie na eksport do Anglii i Szwecji. Takie trumny są tańsze i lżejsze niż drewniane, a przy tym znacznie szybciej się palą i nie posiadają absolutnie żadnych elementów z metalu, które po zakończeniu kremacji ciała muszą być usunięte z popiołów. Ich produkcja zużywa mniej wody i energii oraz mniej zanieczyszcza środowisko. Poza tym wiklina jest surowcem znacznie łatwiej odnawialnym niż drewno. Zatem takie trumny można z czystym sumieniem nazwać "ekologicznymi". Koszt takiej trumny, zawsze będącej rękodziełem, to kilkaset złotych (powiedzmy, od 350 do 750). Maksymalny udźwig to 300 kg - dzięki specjalnemu wzmocnieniu dna. Na życzenie klienta producent może wpleść dla ozdoby pasma barwionej wikliny lub trumnę pomalować, tak jak maluje się koszyki, skrzynki itp. Wieko trumny zamykane jest na drewniane kołeczki przypominające te, które służą do zapinania swetrów.



Bardzo podobne do wiklinowych są trumny bambusowe, z oczywistych względów nie występujące w naszym kraju, lecz popularne w Azji.
I jeszcze z tej samej serii - trumny z trawy morskiej. U nas ich nie ma, ale przecież można sprowadzić...

Trumny z surowego drewna - najczęściej z sosny, która jest drzewem iglastym i szybko się pali, gdyż zawiera dużo żywicy i względnie mało wody. Czasem z drewna brzozowego lub topolowego. Drewno, z którego robi się takie trumny jest tylko sezonowane. Trumien nie bejcuje się, ani nie lakieruje. Ich kształt nie jest wyrafinowany, lecz nie kojarzy się z pudłem. W środku znajduje się wyściółka z białego płótna, żeby zmarły nie leżał na gołych deskach. Maksymalny udźwig takiej trumny to 160 kg. A koszt - małe kilkaset złotych (np. 300 zł). Trumny te nie należą do zbyt przyjaznych środowisku, jako że ich produkcja wymaga wycinki lasów, a po spaleniu powstaje dużo dwutlenku węgla, który jest wszak gazem cieplarnianym. Po spopieleniu trumny wraz z ciałem pracownicy krematorium muszą usunąć z popiołów metalowe śruby trzymające deski razem. Śruby te idą następnie do utylizacji razem z takimi "gadżetami" jak sztuczne stawy, metalowe płytki spajające kości czy rozruszniki serca.


Trumny z malowanego drewna - opcja rzadko wybierana i rzadko oferowana, bowiem takie trumny kosztują więcej niż inne kremacyjne (około 1000 zł), a tak samo idą od razu w ogień. Jeśli ktoś nie potrafi zaakceptować trumny do kremacji "z surowej dechy", może wybrać dechę zabejcowaną i polakierowaną. Taka opcja posiada wszelkie wady trumny z surowego drewna, a przy tym jest droższa. Dodatkowo jest to najmniej ekologiczna wersja trumny kremacyjnej - spalanie lakierów generuje toksyczne związki, które muszą ulec dopaleniu w specjalnej komorze, przez co zużywane jest więcej tlenu.



Co do urn na prochy, to jedyną ich cechą wspólną jest to, że muszą pomieścić 2-3 kg popiołu, rozdrobnionego do postaci przypominającej cukier kryształ. Poza tym różnią się wszystkim: kształtem, kolorem, ciężarem, materiałem, z którego je wykonano, zdobnictwem, biodegradowalnością, wartością artystyczną i ceną. Są urny "wewnętrzne" (do postawienia w salonie) i "zewnętrzne" (do zakopania w ziemi lub zatopienia w morzu). W Polsce przechowywanie prochów w domu lub rozsypywanie ich gdziekolwiek w naturze jest zabronione przez prawo. Prawo to jest bardzo stare, bo z 1959 roku, ale nie zanosi się na rychłą jego modyfikację, gdyż jedynym ugrupowaniem politycznym zainteresowanym zmianą ustawy o cmentarzach i chowaniu zmarłych jest SLD. Reszta twierdzi, że nie ma powodu, by to prawo zmieniać. Tak więc na razie musimy być posłuszni ustawie, która wkrótce będzie obchodzić 60-te urodziny. Kara za naruszenie zakazu przetrzymywania lub rozsypywania niepochowanych prochów może boleć. W 2009 roku pewien mieszkaniec Warszawy nie pochował na cmentarzu prochów swej żony, gdyż chciał mieć urnę w pobliżu siebie. Zapłacił za to grzywnę 5000 zł. Zgodnie z przepisami mógłby też trafić do więzienia. Czy to jest słuszne? Moim zdaniem nie. Prochy po kremacji są wyprażone, idealnie sterylne, całkowicie bezpieczne biologicznie i chemicznie. Nie mogą zaszkodzić ani środowisku, ani ludzkości. 



Poniższa galeria z opisami pozwoli na przegląd części pomysłów na urnę, jakie wykreowała ludzkość do tej pory. Tytułem wstępu powiem tylko, że najbardziej popularne są urny ceramiczne, metalowe i drewniane, lecz ostatnio na arenę wkraczają urny zrobione z materiałów łatwo się rozkładających w środowisku naturalnym. Klienci zakładów pogrzebowych preferują urny eleganckie, w moim odczuciu nieco bezosobowe, lecz na pewno w dobrym tonie. Są też zwolennicy urn dedykowanych zmarłemu, zawierających elementy związane z tym, co robił lub lubił za życia, albo ozdobione jego fotografią. Urny różnego typu oferują też artyści-plastycy, wznosząc się na wyżyny sztuki. Niektóre z nich są bardzo piękne i bardzo drogie.

⇒ Urny ceramiczne - jeden z najstarszych używanych przez ludzkość rodzajów urn na prochy zmarłych. U zarania dziejów robiono je po prostu z gliny. Obecnie klienci mają niezwykle szeroki wybór. Słowo "ceramiczny" oznacza wyrób z tworzywa, które w trakcie obróbki trzeba wypalać w wysokiej temperaturze. Takie urny wykonuje się z gliny i jej pochodnych, czyli rozmaitych glinek, porcelany, fajansu, kamionki itp. Do tego dochodzi różnorodność stylów i elementów zdobniczych, no i oczywiście cen. Naprawdę, jest w czym wybierać. Urny ceramiczne są dosyć delikatne i trzeba się z nimi obchodzić ostrożnie, gdyż mogą się stłuc. Nadają się zarówno do pochowania prochów w ziemi, jak i do przechowywania ich w domu.









Urny drewniane - mogą być toczone, sklejane, rzeźbione i zrobione z drewna łączonego z innymi materiałami. Do ich wytwarzania wykorzystuje się różne rodzaje drewna, tańsze lub droższe, o różnych barwach i różnej twardości. W Polsce jest to zwykle drewno dębowe i bukowe, rzadziej sosnowe. Drewno można szlifować lub wycinać, można je bejcować, malować i lakierować. Drewniane urny o tradycyjnym pokroju nie kosztują wiele, ale urny designerskie mogą mieć ceny przyprawiające o zawrót głowy, w rodzaju kilku tysięcy dolarów. Urny z drewna można grzebać w ziemi, wrzucać do morza albo trzymać w mieszkaniu.  









Urny metalowe - stworzone z czystych metali (srebra, cyny, aluminium, miedzi) lub stopów (np. stali czy mosiądzu). W ujęciu klasycznym jedne przypominają termos, inne wazę, cukiernicę albo samowar. W ujęciu artystycznym mogą wyglądać jak obelisk, łza, serce, zwierzę, kwiat lub dowolny przedmiot użytkowy, albo też wysmakowana abstrakcja. Metal może być wytłaczany lub gładki, wypolerowany na błysk lub na mat, chromowany, pokryty naturalną patyną, albo pomalowany emalią w dowolne wzory. Koszt metalowej urny, która wyszła spod palców artysty-metaloplastyka może sięgać kilku tysięcy dolarów. Te najzwyklejsze, proste (ale eleganckie) w Polsce kosztują około 200 zł. Takie urny nie powinny być zakopywane w ziemi z uwagi na szkodliwość metali - szczególnie ciężkich - dla środowiska. Jednak polskie prawo nie przewiduje możliwości innej niż pochówek prochów, więc zakup metalowej urny jest równoznaczny z postawą nieekologiczną.
  










Urny kamienne - najczęściej z marmuru i granitu, rzadziej z naturalnego kamienia lub alabastru. Kamień nie poddaje się łatwo obróbce, dlatego wyczarowane przez kamieniarzy formy są proste, zwykle geometryczne, bez finezyjnych ozdób. Takie urny można zakopywać w ziemi, można też je umieścić we wnętrzu lub na świeżym powietrzu, np. w ogrodzie lub na ganku - oczywiście nie w Polsce (acz w przypadku, gdy polskie prawo ulegnie przebudowie i dostosuje się do czasów, przybędzie opcji). Kamienne urny są znakomitym wyborem, jeżeli chcemy pochować prochy w ziemi. Nie trzeba wówczas kupować żadnej osłony na urnę, która jest, można powiedzieć, wieczna, gdyż zakopany w ziemi kamień nie ulega rozkładowi. W ten sposób prochy zmarłej osoby nie wchodzą w obieg materii w przyrodzie; trwają w urnie przez wieki.







Odmianą urn kamiennych są urny betonowe. Można je zaliczyć także do kategorii kompozytowych. Pretendują do designerskich, ale czy beton to na pewno dobry wybór? 


Urny szklane i kryształowe - chociaż są piękne, nawet jeżeli forma jest prosta, nie należą do najpopularniejszych. Być może dlatego, że kojarzą się zanadto z przedmiotami użytkowymi, jak wazon, puchar czy cukiernica, albo, że wyglądają jak ozdobne bibeloty, zwykłe "łapacze kurzu". Być może dlatego, że łatwo je stłuc i co wtedy - prochy się rozsypią, wymieszają z odłamkami szkła, no i trzeba będzie je pozamiatać albo wciągnąć w odkurzacz? Co do technik produkcyjnych, to można stosować wszystkie techniki znane ludzkości. Szkło może być dmuchane lub w postaci włókien szklanych, przejrzyste bądź zmatowione, białe lub barwione, gładkie albo rzeźbione. Wiele urn z tej kategorii to małe lub wielkie arcydzieła, często unikalne, robione na zamówienie. Co do ich relacji ze środowiskiem, czyli tzw. ekologiczności, nie są najlepszym wyborem, jeżeli urna ma być pochowana w grobie. Szkło to tworzywo, które w zasadzie nie rozkłada się wcale (niektóre źródła podają czas rozkładu szkła 4000 lat). Tak więc prochy zmarłego nie mają szansy na zintegrowanie się z przyrodą. Poza tym niektóre rodzaje szkła nie powinny być zakopywane w ziemi z uwagi na zawartość szkodliwych pierwiastków. Takim rodzajem jest szkło kryształowe, zawierające sporo ołowiu. Wprawdzie ołów ten nie uwolni się tak szybko, lecz lepiej unikać kontaktu kryształów z glebą. Ale już w kolumbarium taka urna sprawdzi się znakomicie.    

Urny ze szkła dmuchanego lub z włókien szklanych:









I kryształowe:





⇒ Urny biodegradowalne - najmodniejsze, jeśli wziąć pod uwagę ogólnoświatowy trend ekologiczny. Są to urny skromne, bazujące na prostych projektach, zrobione z surowców wtórnych (głównie z papieru), z materiałów naturalnych (np. kory, korka, wikliny, igieł sosny, traw, surowego drewna, ziemi czy nawet żelatyny) bądź z biodegradowalnych tworzyw sztucznych. Czasem do ich wyrobu używa się wiórów drzewnych, pokruszonych muszelek lub piasku wymieszanego z naturalnym spoiwem. Produkuje się je masowo, ale to nie oznacza, że nigdy nie wkłada się żadnego wysiłku w nadanie im akceptowalnej dla oka formy. Dzięki szybkiemu (poniżej roku) rozkładowi urny prochy zmarłego rozpraszają się stopniowo, cząstka po cząstce integrując się z naturą. Urny tego typu przeznaczone są wyłącznie do użytku zewnętrznego, głównie do rozsypywania prochów, ale także do grzebania w ziemi lub zatapiania w wodzie. Nazywa się je ekologicznymi, gdyż nie zawierają toksycznych dla środowiska substancji, które mogłyby się uwolnić w czasie rozkładu.

Urny biodegradowalne są najczęściej kupowanymi urnami kremacyjnymi w USA. W Polsce, kraju tradycjonalistów, tego rodzaju naczynia na prochy zmarłych chyba nie mają szans... Któż by chciał pochować bliską osobę w kartonowym pudełku, jak chomika? Inna sprawa, że takie zwyczajne kartonowe pudełko przeznaczone jest do rozsypywania prochów. Prochami można nawozić kwitnące rośliny ozdobne w ogrodzie. Można puścić je z wiatrem ze szczytu góry albo wysypać w kilku ulubionych miejscach zmarłego. Gdy prochy się wyczerpią, kartonowe pudełko zwyczajnie się wyrzuca. Praktyczne, prawda? Jeżeli kogoś to oburza, jest dla niego pocieszenie: wśród biodegradowalnych urn znajdą się i takie, które nie prezentują się rażąco i nie kojarzą się z brakiem szacunku dla zmarłego.









Ciekawym rozwiązaniem są bio-urny z nasionami - wynalazek hiszpański, produkowany przez firmę Estudi Moline. Są to urny biodegradowalne zrobione z łupin kokosa, wyścielone torfem i celulozą, z nasionami drzew w środku. Po umieszczeniu w takiej urnie prochów należy ją zakopać w ziemi i regularnie podlewając czekać, aż wyrośnie drzewo. Gatunek drzewa można wybrać, funkcjonuje nawet hasło "wybierz drzewo, jakim chcesz być". W ten sposób martwa materia pozostała po zmarłym przybiera formę drzewa i powraca do życia - w sprzyjających warunkach całkiem długiego.


Urny artystyczne z masy papierowej - są odmianą urn biodegradowalnych, od których różnią się przede wszystkim tym, że jest to ręczna robota artystyczna, często na zamówienie, co też przekłada się na znacznie wyższą cenę. Rozkład takiej papierowej urny w ziemi czy wodzie zachodzi bardzo szybko. Urny z tej kategorii zrobione są z niebielonego papieru odzyskanego z recyklingu, zaś klejenie i malowanie opiera się wyłącznie na naturalnych spoiwach i barwnikach. Do dekoracji używa się także tworzyw naturalnych, jak bawełna, konopie, zasuszone rośliny, glina, sproszkowana kreda, piasek, kamyki, olej lniany. Wytwarzaniem takich urn zajmują się zwykle artyści-plastycy, którzy na życzenie rodziny mogą stworzyć spersonalizowany projekt, będący prawdziwym arcydziełem. Kto jednak nie chce wydawać zbyt dużo, może poprzestać na prostszych urnach z papieru o kształcie podstawowych brył geometrycznych. W mini-galerii poniżej można obejrzeć przykłady urn robionych przez Annie Leigh z Wielkiej Brytanii (oprócz tej ostatniej, w kształcie żołędzia, produkowanej na dużą skalę i sprzedawanej przez amerykańskie firmy pogrzebowe w wielu wersjach kolorystycznych).  





I jeszcze kilka papierowych urn innej projektantki brytyjskiej, Beth Hughes, wykorzystującej do ich dekorowania m.in. paski ręcznie barwionego muślinu (1), sznurek i torf (4), muszelki (6), wełnę (3), zasuszone trawy (5) oraz mchy i porosty (2). 


123

456

Urny tekstylne - czyli wykonane z tkanin. Powstają jako artystyczne wizje urny, która wcale nie wygląda jak urna. Twórcy takich urn starają się tchnąć w nie piękno, zagrać kolorami, przeciwstawić się smutkowi i tragizmowi śmierci. Każda urna jest inna, bo każda wychodzi z ręki artysty, nie rzemieślnika. Tekstylne urny mogą być robione na zamówienie według indywidualnych wskazówek. Bywa, że klienci dostarczają artystom ubrania po swoich zmarłych, by właśnie z nich powstała urna. Jedną z bardziej znanych producentek, a właściwie twórczyń tekstylnych urn jest Amerykanka Julie Moore. Oto jej prace:




I jeszcze urna autorstwa Jemimy Fisher, która specjalizuje się w ornamentacji ornitologicznej:


 

Tekstylne urny są przyjazne środowisku, gdyż można do ich wytwarzania zużywać surowce wtórne, a poza tym nie rozkładają się bardzo długo w ziemi. Można też w nich przechowywać prochy bliskiej osoby w domu.

Urny z soli - także z kategorii tych ekologicznych i biodegradowalnych. Robione ręcznie z bloków soli himalajskiej, która ma 250 mln lat i jest uważana za najczystszą na świecie, co przydaje jej pozytywnej symboliki. Pod wpływem kontaktu z wodą urna taka znika w przeciągu kilku godzin, dlatego nadaje się znakomicie do zatopienia. Można ją też zakopać.


Inne urny - mam tu na myśli wszystkie urny, których nie da się łatwo zaszufladkować, jako że wykonane są z wielu różnych połączonych ze sobą materiałów, albo też z rozmaitych tworzyw o mieszanym składzie, określanych mianem "kompozytów" (przykładami takich tworzyw są: laka, bakelit, sklejka oraz laminaty). Mogą służyć jako bibeloty, przytulanki lub pojemniki na prochy przeznaczone do rozsypywania.    







Podsumujmy to wszystko. Jakie najważniejsze trendy obserwujemy dziś w dziedzinie projektanctwa urn kremacyjnych przeznaczonych do zakopania w ziemi? Przede wszystkim urna powinna być wykonana z naturalnych tworzyw, nie zawierająca toksycznych dla środowiska chemikaliów i szybko ulegająca biodegradacji. Dobrze, jeśli do jej stworzenia wykorzystane zostały materiały pochodzące z recyklingu. Co do samego wyglądu, modne są formy i motywy zaczerpnięte z natury, jak kwiaty, liście, owoce, zwierzęta czy krajobrazy.

W przypadku urn przeznaczonych do trzymania w domu wyraźnych trendów nie ma. Normy nie istnieją, a formy są podyktowane przez fantazję artystów i uczucia klientów.  

Na koniec mały rozdzialik o prawie nieistniejących w polskiej kulturze tzw. urnach pamiątkowych albo prezentowych, zwanych niekiedy relikwiarzami (ang. keepsake urns). Jak już wspominałam, w Polsce całość prochów musi zostać pochowana, nie wolno ich przechowywać w domu, ani rozsypywać. Ale w innych krajach, jak np. USA, prawo pozwala rodzinie zmarłego na rozmaite manipulacje prochami. Można je postawić na kominku, można wsypać pod najpiękniejszy krzak róży w ogrodzie, albo też podzielić na kupki i każdą puścić z wiatrem w innym miejscu, np. jedną w górach, drugą nad morzem, a trzecią w Las Vegas. Można też odsypać sobie garstkę prochów do specjalnego pojemniczka zwanego małą urną i zawsze nosić przy sobie, w torebce lub w charakterze biżuterii. Co więcej, można przygotować kilka takich pojemniczków i obdarować nimi różne osoby z najbliższego grona osoby zmarłej. Moda na relikwiarze podobno już dociera do Polski, tylko... co na to prawo?

Oto kilka zdjęć pojemniczków na szczyptę prochów. Generalnie przypominają one duże urny, a czasem nawet sprzedawane są z nimi w komplecie.




Hasło na zakończenie: bądź modny, bądź eko - kremuj! I pamiętaj, że w urnach - w przeciwieństwie do trumien - tkwi piękno.

©  Agata A. Konopińska

Źródła informacji i zdjęć:
↷www.creativecoffins.com
↷www.gazetakrakowska.pl/artykul/62742,odlotowe-urny-wiklinowe-trumny,id,t.html
↷www.eco-urns.co.uk
↷www.goodfuneralguide.co.uk/tombstones-and-ashes
↷http://earthvessels.co.uk
↷A.G. Breed, The Associated Press (2015): "With cremations up, urn artists look for the beauty in death" at http://globalnews.ca/news/
↷A.J. Dudek (2014): "Drzewo zamiast trumny" at http://natemat.pl/
oferta różnych zakładów pogrzebowych