poniedziałek, 18 grudnia 2017

Pornografia śmierci



Co oznacza ten termin? Można by się spodziewać, że pornografia śmierci to koncentracja na detalach dotyczących fizyczności osoby zmarłej, na przykład pojawianie się sinych plam opadowych czy wylęganie się much w gnijących tkankach. I rzeczywiście, ta interpretacja zbliża się, aczkolwiek nie oddaje w pełni sensu określenia „pornografia śmierci”. Zostało ono użyte po raz pierwszy w 1965 roku przez Goffreya Gorera, antropologa i socjologa, autora artykułu o takim właśnie tytule.

Zdaniem Gorera zarówno seksualność, jak i śmierć można postrzegać (i w pewnych okresach dziejowych postrzegano) jako tematy tabu. W obu tych siłach tkwi tajemnica, którą trudno rozwikłać, a więc jedno i drugie niełatwo zrozumieć. Zapanowanie nad seksualnością jest trudne, zaś nad śmiercią niemożliwe. W obu tych siłach dominuje „natura” czyli fizjologia i biochemia. Masturbacja, kopulacja i rozkład zwłok to rzeczy, które mogą być uznane za nieprzyzwoite, za takie, których nie uchodzi ani oglądać, ani nawet omawiać. A skoro o nich nie mówimy głośno, tylko przeżywamy w głębi siebie, korzystając z własnej fantazji i wyobraźni, stają się one intymne.

W XIX wieku, w czasach wiktoriańskich, śmierć nie była tematem nietykalnym. Prawie każdy człowiek, także dzieci, miał na swym koncie towarzyszenie umierającemu krewnemu, a wielu również przygotowanie ciała do pogrzebu. Dzieci uczestniczyły w pogrzebach i były zachęcane do rozmyślania o śmierci, zjawisku dotyczącym każdego z nas. Rozkład ciała nie był rzeczą miłą, lecz naturalną. Ba - istniała fotografia post-mortem (o niej pisałam w innym poście, TUTAJ). Natomiast pornografia i prostytucja były tak wstydliwe, że oficjalnie po prostu nie istniały. Tymczasem epoka wiktoriańska to, zdaniem badaczy, czas największego rozkwitu pornografii i dynamicznego rozwoju prostytucji. A potem nastąpiło przewartościowanie.

W czasach Gorera, to jest w połowie XX wieku, obowiązywał zakaz mówienia o śmierci. Osoba rozprawiająca o śmierci była postrzegana jak owładnięta niezdrową obsesją, wręcz obłąkana. Lepiej było z seksualnością, lecz tu także należało zachować umiar (a kto nadużywał prawa do swobodnego wypowiadania się na temat seksuologicznego „mięsa”, był traktowany jak zboczeniec). Mówienie o seksie i śmierci było niskie i naznaczone winą. Pornografia „tradycyjna” jednakże istniała i zyskiwała sobie coraz szersze rzesze zwolenników. Stopniowo przestawała być tabu. Pod koniec XX wieku dla wielu pozostała czymś wstrętnym, lecz przestała być nieprzyzwoita i naganna. W końcu stała się łatwo dostępna i powszechna. I wtedy okazało się, że ludziom brakuje tabu. Dlatego stworzono „nową pornografię” – przyglądanie się śmierci.

Zakazany owoc nęci, więc naturalną konsekwencją spornografizowania śmierci była fascynacja nią. Agonia stała się pożądanym widowiskiem. Wyobrażanie sobie tego, co dzieje się z człowiekiem przed śmiercią, w momencie śmierci czy tuż po śmierci – atrakcją. Dzięki „pomocy” popularnej literatury kryminalnej i mediów cały świat zaczął się pasjonować umieraniem, zabijaniem i rozmaitością jego metod, motywami kierującymi mordercą, wreszcie samobójstwami i karami śmierci. Dziś odbiorcy są epatowani coraz bardziej drastycznymi obrazami wypadków, katastrof, zamachów i wojen. Śmierć stała się tanią sensacją, a nawet rozrywką. W telewizji są specjalne kanały na temat zbrodni. W Internecie dostępne są tysiące zdjęć okaleczonych ciał, ofiar wypadków i masakr wojennych, częściowo rozłożonych zwłok – wystarczy wpisać hasło w wyszukiwarkę. W grach komputerowych trzeba zabijać, bo to jest fajna przygoda i dostaje się bonus. Po świecie krąży jak objazdowy cyrk wystawa „The Human Body” z preparatami prawdziwych ludzkich ciał. T-shirty zdobi się kościotrupami, wypuszcza się też na rynek gadżety o pogrzebowym designie, np. pokrowiec na gitarę w kształcie trumny. Śmierć wykorzystuje się w reklamach (firmy produkujące trumny wydają kalendarze reklamowe z seksownie upozowanymi na trumnach modelkami) i antyreklamach (zdjęcia umierających na raka na pudełkach z papierosami). Śmierć to szok, a szok to buzz adrenalinki. Czyżby powróciły okrutne czasy chleba i igrzysk?


Inaczej przedstawia się sprawa naturalnej śmierci bliskiej osoby. Ona właśnie pozostaje już od dłuższego czasu tematem tabu. Unikamy mówienia o niej wprost. Przed dziećmi udajemy, że jej nie ma, że siostra poszła na spotkanie z aniołkami, a babcia, która nagle znikła, po prostu daleko wyjechała i już nie wróci. Umieranie osób o określonej, znanej tożsamości jest tak okropne, że nie chcemy przy nim być. Nie chcemy na nie patrzeć, ani o nim rozmyślać. Napawamy się za to śmiercią osób anonimowych – to na nas działa jak podglądanie tabu, czyli dostarcza satysfakcji, do której niechętnie się przyznajemy.

Na koniec zacytuję Gorera, formułującego ciekawe przesłanie do współczesnych.

Jeżeli czujemy niechęć do współczesnej pornografii śmierci, musimy wrócić do śmierci — naturalnej śmierci — jej ostentacji i rozgłosu, musimy na nowo akceptować smutek i żałobę. Jeżeli uznaliśmy śmierć za coś, o czym się nie mówi w kulturalnym towarzystwie — «przy dzieciach» — niemal gwarantujemy dalszą produkcję makabrycznych komiksów. Żadna cenzura nigdy nie była rzeczywiście skuteczna.”

©  Agata Anna Konopińska

ŹRÓDŁA:
- Geofrey Gorer (1979) tłum. I. Sieradzki, Pornografia Śmierci, Teksty: teoria literatury, krytyka, interpretacja, 3 (45), 197-203.
- Artykuł „Pornografia śmierci” w: http://pl.tanatycznytryptyk.wikia.com
- Wywiad z dr S.Sikorą pt. „Zdjęcia zmarłych i czuwanie przy trumnie – czy to szokuje?”, w: http://wiadomosci.wp.pl
- Jerzy Jarniewicz (2006) W mroku i w ciszy, Tygodnik Powszechny, 32.