Co oznacza ten termin? Można by
się spodziewać, że pornografia śmierci to koncentracja na detalach dotyczących
fizyczności osoby zmarłej, na przykład pojawianie się sinych plam opadowych czy
wylęganie się much w gnijących tkankach. I rzeczywiście, ta interpretacja
zbliża się, aczkolwiek nie oddaje w pełni sensu określenia „pornografia
śmierci”. Zostało ono użyte po raz pierwszy w 1965 roku przez Goffreya Gorera, antropologa
i socjologa, autora artykułu o takim właśnie tytule.
Zdaniem Gorera zarówno
seksualność, jak i śmierć można postrzegać (i w pewnych okresach dziejowych
postrzegano) jako tematy tabu. W obu tych siłach tkwi tajemnica, którą trudno
rozwikłać, a więc jedno i drugie niełatwo zrozumieć. Zapanowanie nad
seksualnością jest trudne, zaś nad śmiercią niemożliwe. W obu tych siłach dominuje
„natura” czyli fizjologia i biochemia. Masturbacja, kopulacja i rozkład zwłok to rzeczy,
które mogą być uznane za nieprzyzwoite, za takie, których nie uchodzi ani oglądać,
ani nawet omawiać. A skoro o nich nie mówimy głośno, tylko przeżywamy w głębi
siebie, korzystając z własnej fantazji i wyobraźni, stają się one intymne.
W XIX wieku, w czasach
wiktoriańskich, śmierć nie była tematem nietykalnym. Prawie każdy człowiek,
także dzieci, miał na swym koncie towarzyszenie umierającemu krewnemu, a wielu
również przygotowanie ciała do pogrzebu. Dzieci uczestniczyły w pogrzebach i
były zachęcane do rozmyślania o śmierci, zjawisku dotyczącym każdego z nas.
Rozkład ciała nie był rzeczą miłą, lecz naturalną. Ba - istniała fotografia
post-mortem (o niej pisałam w innym poście, TUTAJ). Natomiast pornografia i
prostytucja były tak wstydliwe, że oficjalnie po prostu nie istniały. Tymczasem
epoka wiktoriańska to, zdaniem badaczy, czas największego rozkwitu pornografii
i dynamicznego rozwoju prostytucji. A potem nastąpiło przewartościowanie.
W czasach Gorera, to jest w
połowie XX wieku, obowiązywał zakaz mówienia o śmierci. Osoba rozprawiająca o
śmierci była postrzegana jak owładnięta niezdrową obsesją, wręcz obłąkana. Lepiej
było z seksualnością, lecz tu także należało zachować umiar (a kto nadużywał
prawa do swobodnego wypowiadania się na temat seksuologicznego „mięsa”, był
traktowany jak zboczeniec). Mówienie o seksie i śmierci było niskie i naznaczone
winą. Pornografia „tradycyjna” jednakże istniała i zyskiwała sobie coraz
szersze rzesze zwolenników. Stopniowo przestawała być tabu. Pod koniec XX wieku
dla wielu pozostała czymś wstrętnym, lecz przestała być nieprzyzwoita i naganna.
W końcu stała się łatwo dostępna i powszechna. I wtedy okazało się, że ludziom
brakuje tabu. Dlatego stworzono „nową pornografię” – przyglądanie się śmierci.
Zakazany owoc nęci, więc
naturalną konsekwencją spornografizowania śmierci była fascynacja nią. Agonia
stała się pożądanym widowiskiem. Wyobrażanie sobie tego, co dzieje się z
człowiekiem przed śmiercią, w momencie śmierci czy tuż po śmierci – atrakcją.
Dzięki „pomocy” popularnej literatury kryminalnej i mediów cały świat zaczął
się pasjonować umieraniem, zabijaniem i rozmaitością jego metod, motywami
kierującymi mordercą, wreszcie samobójstwami i karami śmierci. Dziś odbiorcy są
epatowani coraz bardziej drastycznymi obrazami wypadków, katastrof, zamachów i
wojen. Śmierć stała się tanią sensacją, a nawet rozrywką. W telewizji są
specjalne kanały na temat zbrodni. W Internecie dostępne są tysiące zdjęć
okaleczonych ciał, ofiar wypadków i masakr wojennych, częściowo rozłożonych
zwłok – wystarczy wpisać hasło w wyszukiwarkę. W grach komputerowych trzeba
zabijać, bo to jest fajna przygoda i dostaje się bonus. Po świecie krąży jak
objazdowy cyrk wystawa „The Human Body” z preparatami prawdziwych ludzkich
ciał. T-shirty zdobi się kościotrupami, wypuszcza się też na rynek gadżety o
pogrzebowym designie, np. pokrowiec na gitarę w kształcie trumny. Śmierć
wykorzystuje się w reklamach (firmy produkujące trumny wydają kalendarze
reklamowe z seksownie upozowanymi na trumnach modelkami) i antyreklamach
(zdjęcia umierających na raka na pudełkach z papierosami). Śmierć to szok, a szok
to buzz adrenalinki. Czyżby powróciły okrutne czasy chleba i igrzysk?
Inaczej przedstawia się sprawa
naturalnej śmierci bliskiej osoby. Ona właśnie pozostaje już od dłuższego czasu
tematem tabu. Unikamy mówienia o niej wprost. Przed dziećmi udajemy, że jej nie
ma, że siostra poszła na spotkanie z aniołkami, a babcia, która nagle znikła,
po prostu daleko wyjechała i już nie wróci. Umieranie osób o określonej, znanej
tożsamości jest tak okropne, że nie chcemy przy nim być. Nie chcemy na nie
patrzeć, ani o nim rozmyślać. Napawamy się za to śmiercią osób anonimowych – to
na nas działa jak podglądanie tabu, czyli dostarcza satysfakcji, do której
niechętnie się przyznajemy.
Na koniec zacytuję
Gorera, formułującego ciekawe przesłanie do współczesnych.
”Jeżeli czujemy niechęć do współczesnej
pornografii śmierci, musimy wrócić do śmierci — naturalnej śmierci — jej
ostentacji i rozgłosu, musimy na nowo akceptować smutek i żałobę. Jeżeli
uznaliśmy śmierć za coś, o czym się nie mówi w kulturalnym towarzystwie — «przy
dzieciach» — niemal gwarantujemy dalszą produkcję makabrycznych komiksów. Żadna
cenzura nigdy nie była rzeczywiście skuteczna.”
© Agata Anna Konopińska
- Geofrey Gorer (1979) tłum. I. Sieradzki, Pornografia Śmierci, Teksty: teoria literatury, krytyka, interpretacja, 3 (45), 197-203.
- Artykuł „Pornografia śmierci” w: http://pl.tanatycznytryptyk.wikia.com
- Wywiad z dr S.Sikorą pt. „Zdjęcia zmarłych i czuwanie przy trumnie – czy to szokuje?”, w: http://wiadomosci.wp.pl
- Jerzy Jarniewicz (2006) W mroku i w ciszy, Tygodnik Powszechny, 32.