Bawaria to kraina cudów i dziwów. Zamki i pałace Ludwika Szalonego są magnesem dla tłumów turystów z całego świata. Golonka w piwie podawana z knedlami i kapustą to też cud – kulinarny. A w kartotece bawarskich zabytków aż się roi od kościołów, w których można stanąć oko w oko ze śmiercią, ustrojoną jak królowa. Co mam na myśli? Bawarską specjalność – ludzkie szkielety w klejnotach (po angielsku nazywane jewelled skeletons).
Zanim pokażę na zdjęciach o
co chodzi, przedstawię tło historyczno-kulturowe owego fenomenu. Szkielety, o
których mowa, zostały odkryte w rzymskich katakumbach pod koniec XVI wieku.
Watykan uznał je za szczątki katolickich męczenników i świętych z okresu
wczesnochrześcijańskiego, więc trzeba je było wykopać z katakumb i otoczyć
należytą czcią. Ponieważ walka reformacji z kontrreformacją pozbawiła kościoły cennych
relikwii, szacowne szkielety z rzymskich katakumb zaczęły podróżować po
niemieckojęzycznej Europie, aby zająć ich miejsce w kościołach. Każdy kościół
pragnął wejść w posiadanie przynajmniej jednego szkieletu, a im więcej mogłoby
ich przybyć z Włoch, tym lepiej. Uprzywilejowane były kościoły ze znajomościami
w Rzymie. Małe kościoły bez układów musiały „uzasadniać” swe zamówienia na
szkielety łapówkami. Interes kręcił się pełną parą. Cud, że nie zabrakło
świętych!
Szkielety najpierw trafiały do kościelnych podziemi,
gdzie miały być przygotowane do wystawienia ich na widok publiczny. Zwykle
zajmowały się tym zakonnice. Kości czyszczono i łączono za pomocą drutu oraz
gwoździ (niekiedy wbrew anatomii), a w puste oczodoły wkładano szklane gałki
oczne lub drogocenne kamienie. Szkielety ubierano i przystrajano prawdziwą
biżuterią ze złota i rozsiewających tęczowe blaski klejnotów. Niekiedy na
czerep nakładano perukę, wieniec lub koronę, a w rękę – oczywiście kościstą –
wkładano krzyż, różaniec bądź jakiś przedmiot związany z osobą danego świętego.
Cały proces trwał trzy lata. W końcu przygotowany szkielet-relikwię układano na
aksamicie w szklanej trumnie i wystawiano w kościele, by wierni mogli wyciągnąć
stosowne nauki. Najważniejsze było przesłanie, że śmierć czeka wszystkich, bogatych
tak samo jak biednych, ale tylko ci, którzy mają we krwi niezłomną wiarę
chrześcijańską (oczywiście w wersji watykańskiej), dostąpią zaszczytu
zmartwychwstania i poznają olśniewające bogactwo życia wiecznego. Symbolem tego
bogactwa były drogie kamienie, perły i złoto. Skąd je brały kościoły? Były to
dary od parafialnych krezusów.
Relikwie sprawdzały się świetnie. Zostawały patronami od uzdrawiania i innych cudów, od ochrony i obrony przed wszelkim złem. Po wystawieniu szczątków w szklanej trumnie połowa dzieci chrzczonych w danym kościele otrzymywała imię szkieletu. Niestety, Oświecenie nie zaakceptowało takiego stanu rzeczy. Pod koniec XVIII wieku austriacki cesarz Józef II ogłosił, że szkielety służą nie tyle wierze chrześcijańskiej, ile zabobonom, więc muszą zniknąć z jego terytorium. Wiele z nich trafiło więc do skrzyń i zostało usunięte w mroki piwnic. Część klejnotów rozkradziono. Rozżaleni ludzie, wciąż wierzący w moc szkieletów, musieli się z tym pogodzić.
Ekscentryczny historyk sztuki z Los Angeles, Paul Koudounaris, który z pasją badał temat, odkrył, że niektórzy z tzw. świętych z katakumb wciąż czekają w podziemiach kościołów na ubranie i biżuterię, by móc „wyjść do ludzi”. Nieudekorowane szkielety są głęboko schowane i jest ich niemało. Część z nich została zdjęta z postumentów, część nigdy na nich nie spoczęła. Na przywrócenie im przez konserwatorów dawnej świetności kościołów obecnie nie stać. Czas mija, funduszy brak, a szkielety niszczeją.
O swoich pracach i przemyśleniach Koudounaris napisał książkę zatytułowaną Heavenly Bodies, opatrzoną kolorowymi fotografiami wszystkich szkieletów jakie znalazł, to znaczy jakie się ostały po czystkach przeprowadzonych w okresie Oświecenia. Dzięki swoim „kostnym” zainteresowaniom badacz zyskał wesoły przydomek: Indiana Bones. Kiedyś z pewnością jego książka będzie stała u mnie w domu na półce.
Z Koudounarisem
nie chcę konkurować; jedną jego fotkę zamieściłam na początku postu, a kto jest
ciekaw większej próbki jego unikalnych zdjęć, może zajrzeć tutaj: https://www.atlasobscura.com/articles/the-most-beautiful-dead-photographs-of-jeweled-skeletons
Ale chętnie pokażę własne zdjęcia tych
szkieletów w klejnotach, które pojawiły się na naszym bawarskim szlaku podczas
wakacji 2015. Pierwsze koty za płoty poszły w miasteczku Burghausen, do którego
wybraliśmy się, by obejrzeć najdłuższy zamek Europy. Przy okazji wdepnęliśmy do
kościoła Św. Jakuba i tam ujrzeliśmy – zupełnie się tego nie spodziewając i w
ogóle nie podejrzewając, że istnieje na świecie coś takiego jak jewelled skeletons - Św. Anzelma, który
uważany jest za najprzystojniejszego świętego z katakumb. Pomimo, iż w
porównaniu z innymi szkieletami w klejnotach ten jest mało makabryczny, nie
mogliśmy przełknąć śliny.
W bliskiej okolicy Burghausen znajduje się na
wzgórzu Marienberg maryjny kościół pielgrzymkowy, zwany „Perłą znad rzeki
Salzach”. Podjechaliśmy tam, żeby nasycić się blaskiem tej perły. Już na
schodach powitały nas trzy wesołe buźki… Trzy Perełki…
We wnętrzu kościoła, rzeczywiście pięknym,
mieliśmy okazję przypatrzyć się kolejnym świętym z katakumb, tj. Św. Prosperowi
i Św. X (zapomniałam imienia, a na podstawie źródeł internetowych nie udało mi
się ustalić). Nie wiedząc jeszcze nic na temat świętych w klejnotach, byliśmy w
szoku. Co jest u licha z tą Bawarią? Czy tu w każdym kościele trzymają w
szklanych gablotach ludzkie szkielety, skrzące się od ozdób jak choinki?
Św. Prosper był jednym z tzw. Ojców Kościoła,
to znaczy wybitnym wczesnochrześcijańskim pisarzem, człowiekiem światłym,
nieskazitelnym i nauczającym wiary. Dlatego jego szkielet dzierży w dłoni
olbrzymie złote pióro.
Czaszkę Prospera owinięto przejrzystą
tkaniną-siateczką. Zastanawialiśmy się, dlaczego. Czy chodziło o to, by braki w
uzębieniu nie rzucały się tak bardzo w oczy? Szczerze mówiąc, wyszczerzona
twarz Prospera była okropna.
Gdy przyjrzeliśmy się bliżej reszcie
szkieletu, dostrzegliśmy różne rodzaje siateczek naciągniętych na kończyny i
plamy z rdzy, które puścił gwóźdź spinający kości. Wyglądały jak zaschnięta
krew, brrr!
Stopa Prospera miała zadziwiająco długie palce,
okręcone starannie złotą taśmą z klejnotami. Może ktoś przez pomyłkę przyczepił
do stopy palce dłoni?
Święty X też miał złote pióro, a w drugiej
ręce – pojemnik z krwią, zapewne cudowną.
Na kolejne szkielety w szklanych trumnach
natknęliśmy się zwiedzając Monachium. Pierwszy leżał w mrocznym, rokokowym
kościele Św. Jana Nepomucena, wybudowanym przez braci Asamów jako prywatna
kaplica. Pierś męczennika przykrywał – dosłownie – pancerz z błyskotek. Jego owinięta
koronką czaszka budziła niepokój, kojarzyła się ze złym duchem, z dziećmi
kukurydzy, z białym kosiarzem. Owijanie kości w koronki miało łagodzić grozę
ich widoku, lecz według mnie można by się raczej zacząć jąkać ze strachu.
Koszmarny egzemplarz kostnego świętego – a
właściwie świętej (Mundycji) – napotkaliśmy w monachijskim kościele Św. Piotra.
W ręce trzymała szklany puchar z suszoną krwią – dowodem jej męczeństwa.
Zgładzono ją przez ścięcie toporem. Co roku 17 listopada w kościele odbywa się
specjalne nabożeństwo i procesja ze świecami na jej cześć.
Święta Mundycja świdrowała przestrzeń szklanym
wzrokiem, aż strach było się zbliżyć.
Wprawiono jej w oczodoły sztuczne oczy,
patrzące nader świadomie i w zestawieniu z wyszczerzonymi zębami przyprawiające
o dreszcze. Do tego ktoś – na Boga, kto i dlaczego?! – owinął czaszkę Mundycji zwykłą
gazą z apteki. (Później wyczytałam, że gaza zapobiegała pokrywaniu się kości
kurzem i stanowiła doskonałe miejsce przyczepu dla ozdób.) Ale niezależnie od
intencji, gaza nadawała dziełu rys tandety i rozłaziła się ze starości. Szkielet pod
nią wyglądał jakby był oblepiony na wpół rozłożonym, zzieleniałym ciałem. To
był prawdziwy horror, aż ścierpła mi skóra na karku. Chyba nigdy nie zrozumiem,
dlaczego szkielety-relikwie zamieniano w tak makabryczne kukły.
Ostatnią „kukiełką” na trasie był Św. Amandus
w kościele Św. Piotra i Pawła w położonym w Alpach Bawarskich miasteczku Oberammergau.
Na tabliczce obok trumny nie podano, kim był ów święty, ale opisano perypetie,
jakie miały miejsce podczas sprowadzania jego szkieletu do Oberammergau.
Szkielet Amandusa został ubrany w podarowany
przez jakiegoś parafianina szykowny strój, w którym wycięto na piersiach wielką
dziurę, żeby uwidocznić kości. Dziury w ubraniach pozwalały ludziom przekonać
się, że oto mają przed sobą autentyk i podgrzewały ich wiarę. Żebra Amandusa frywolnie okręcono złotymi taśmami - och!
Więcej świętych nie pamiętam… I to już koniec mojej bawarskiej opowieści. Co ostatecznie myślę? Mój Boże, czy te szklane gały, opadnięte szczęki z brakami w uzębieniu, dziurawe szaty i nagie, kruszące się kości palców w pierścionkach to naprawdę jest obraz glorii życia wiecznego?
Takie, a często jeszcze bardziej upiorne szkielety w klejnotach można obejrzeć w kościołach nie tylko na terenie Niemiec, ale również Austrii i Szwajcarii. Największa ich liczba znajduje się w Bawarii. Z całej galerii szkieletów w klejnotach słynie Bazylika w Waldassen. Jedno ze „świętych ciał”, odziane w biret i skrzącą się klejnotami sutannę, należy – jak się mówi – do Św. Walentego. W dawnym opactwie cystersów Fürstenfeldbruck można stanąć oczodół w oczodół ze Św. Hiacyntem z Cezarei oraz Św. Klemensem, dwoma pierwszymi świętymi kościoła katolickiego. W opactwie Rott am Inn w XI-wiecznym klasztorze znajdziemy natomiast szkielety w wybitnie ekstrawaganckich pozach. W Roggenburgu 15 sierpnia jest dniem dorocznego festiwalu (Roggenburg Leiberfest), podczas którego szkielety w klejnotach „wychodzą do ludzi”. Dorabia się im twarze z wosku lub masy papierowej i niesie na paradę. A że piwo leje się strumieniami, panuje wesoły nastrój.
Na koniec pytanie, jakie ciśnie się na usta w
związku ze szkieletami w klejnotach: na jakiej podstawie Watykan uznał
znalezione w katakumbach szczątki za pozostałości świętych i czy to na pewno szczątki męczenników, a nie
innych ludzi? Bo gdyby przypadkowe szkielety zwykłych ludzi (na przykład
pogan i żydów, których chowano w rzymskich katakumbach) leżały teraz obłożone
złotem i rubinami w szklanych trumnach jako kościelne relikwie, byłabym
zniesmaczona. Tymczasem Koudounaris twierdzi, że watykańscy eksperci się
mylili… Jeżeli przy szczątkach znaleźli tabliczkę z literą „M”, uważali ją za
skrót od słowa „martyr” czyli męczennik. Jeżeli znaleźli fiolkę z wysuszonym
osadem – nazywali ją krwią świętego. Twierdzili ponadto, że widzą wokół kości
złotą aurę i czują słodki zapach, co było niechybnym znakiem świętości. O tym,
że inicjał „M” mógł oznaczać popularne w Rzymie imię Marcus, a umieszczona przy
zmarłym fiolka mogła zawierać perfumy (co też było powszechnym rzymskim
obyczajem), nie chcieli dyskutować. Nadawali szkieletowi tożsamość - Bóg jeden
wie, czy rzetelnie ustaloną, czy też wyssaną z palca. A tego co zrobił Watykan
się nie kwestionowało.
Dziś wątpliwości się mnożą i o świętych z katakumb mówi się coraz częściej jako o fałszywych relikwiach. Krąży historyjka o tym, że jeden ze szkieletów został nazwany Św. Anonimusem! Ale popatrzmy na sprawę przychylnym okiem. Szkielety w klejnotach możemy potraktować jako dzieła sztuki baroku i pewną odmianę piękna. Co więcej, zdaniem jednego z pracowników opactwa w Rott am Inn młodzi heavy-metalowcy chętnie przychodzą do kościoła, bo dzięki ugarnirowanym szkieletom kościół stał się… fajny.
Sic transit gloria mundi.
© Agata A. Konopińska
ŹRÓDŁA:
- Rachel Nuwer (2013) Meet the Fantastically Bejeweled Skeletons of Catholicism’s Forgotten Martyrs: https://www.smithsonianmag.com/history/
- In case you missed it... Jewelled skeletons: http://www.historyextra.com/gallery/heavenly-bodies-gallery
- Alara Benlier (2018) Explore the Jewelled Skeletons of Germany: https://www.itinari.com/pl/explore-the-jeweled-skeletons-of-germany-n3hu
- Skeletons of Rott am Inn, The Skeletons of Waldassen Basilica, Jeweled Skeletons of the Fürstenfeld Abbey: https://www.atlasobscura.com/places/
- Onet Podróże (2017) Najpiękniejsze szkielety na świecie?: http://podroze.onet.pl/ciekawe/najpiekniejsze-szkielety-na-swiecie/90k25l
- Bonnie K. Hunter (2013) Church of Peter & Paul, Oberammergau: http://quiltville.blogspot.com/2013/12/church-of-peter-paul-oberammergau.html
- In case you missed it... Jewelled skeletons: http://www.historyextra.com/gallery/heavenly-bodies-gallery
- Alara Benlier (2018) Explore the Jewelled Skeletons of Germany: https://www.itinari.com/pl/explore-the-jeweled-skeletons-of-germany-n3hu
- Skeletons of Rott am Inn, The Skeletons of Waldassen Basilica, Jeweled Skeletons of the Fürstenfeld Abbey: https://www.atlasobscura.com/places/
- Onet Podróże (2017) Najpiękniejsze szkielety na świecie?: http://podroze.onet.pl/ciekawe/najpiekniejsze-szkielety-na-swiecie/90k25l
- Bonnie K. Hunter (2013) Church of Peter & Paul, Oberammergau: http://quiltville.blogspot.com/2013/12/church-of-peter-paul-oberammergau.html