niedziela, 1 września 2019

Boże, popraw pogodę! Ofiary z dzieci w prekolumbijskiej kulturze Chimu


Na północ od stolicy Peru, Limy, znajduje się urocze nadmorskie miasteczko Huanchaco, odkryte już dawno przez turystów z całego świata. Znajduje się tam jeden z dziewięciu Światowych Rezerwatów Surfingu, chroniących... fale, a tak naprawdę miejsca idealne do uprawiania windsurfingu, znane już w minionych epokach i stanowiące cząstkę nie tylko przyrody, ale także krajobrazu kulturowego. Powodów, by wakacje spędzić właśnie tam, nie brakuje. Stąd pochodzi znana na świecie potrawa z owoców morza - ceviche. W pobliżu miasteczka rozciągają się nadmorskie bagna i pasmo wydm doskonałych do uprawiania... narciarstwa piaskowego. Turyści mogą także odwiedzić pustynne, prekolumbijskie miasto Chan Chan, założone około 900 roku przez cywilizację Chimu i znajdujące się na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO. Jest to największe miasto wszech Ameryk wybudowane w szlachetnie starym stylu adobe i drugie takie na świecie. Było stolicą państwa Chimu.

Chimu żyli na pustynnych terenach nad oceanem, wykorzystując rzeki niosące z Andów wodę i żyzne osady aluwialne, pozwalające na rozwój rolnictwa. Bliskość morza dała im szansę na uczynienie rybołówstwa jedną z podstaw ekonomii. Natura obdarzyła ich żyłką artystyczną, wyrabiali więc rozmaite przedmioty z metali szlachetnych i półszlachetnych oraz z muszli małży morskich zwanych "kolczastymi ostrygami". Uprawiali też garncarstwo. Okres szczytowego rozkwitu ich cywilizacji przypadał na lata 1200-1400.

Co do duchowości, ludzie Chimu byli wyznawcami kultu nie Słońca (jak Inkowie), a Księżyca. Księżyc był najpotężniejszym bogiem. Dwie gwiazdy w gwiazdozbiorze Pas Oriona uważali za emisariuszy Księżyca i oddawali im cześć. Modlili się też do Marsa, Ziemi, Słońca i - dość oryginalnie - do Morza. Konstelacja o nazwie Plejady miała według nich w swej pieczy ich plony. Aby Morze strzegło ich przed suszą i dawało ryby, składali mu ofiary z kukurydzianej mąki i ochry, czerwonej glinki. I nie tylko...

W 1997 roku na peruwiańskiej plaży w Punta Lobos podczas monitorowania terenu, na którym planowane było założenie kopalni, dokonano szokującego znaleziska archeologicznego. Było to około 200 szkieletów ludzi z opaskami na oczach, o związanych nogach i rękach, a także - co jasno dało sie odczytać ze szczątków - z poderżniętymi gardłami. Zginęli mniej więcej w 1350 roku i byli ofiarami jakiejś tajemniczej masakry. Nikt ich nie pogrzebał, ciała zostały porzucone w przypadkowych miejscach i pozach, a z czasem przykrył je piasek. Do dziś przetrwały nie tylko kości, ale jeszcze fragmenty tkanek miękkich w różnych stadiach rozkładu, tak więc niektóre szkielety były pokryte mięśniami, miały włosy i paznokcie. Co się tam stało? Naukowcy opracowali wersję wydarzeń związaną z podbojami i religią Chimu. W połowie XIV wieku Chimu, budując potęgę swego państwa (które ostatecznie zajęło 1000 km wybrzeża pomiędzy dzisiejszym Ekwadorem a Limą), dotarli na południe. Szczególnie cenną zdobyczą były dla nich tereny w dolinach rzek wpadających do oceanu, bowiem można było na nich żyć z rolnictwa i rybołówstwa. W miejscu, gdzie dzisiaj znajduje się peruwiańskie Punta Lobos, kiedyś istniała osada rybacka, zapewne nienajgorzej prosperująca. Chimu wzięli ją siłą, a uznawszy, że sukces odnieśli z pomocą Boga Morza, złożyli mu krwawą ofiarę dziękczynną z dwóch setek mężczyzn i chłopców żyjących w owej wiosce, prawdopodobnie rybaków. Wydaje się, że rytuał nakazywał przeciąć każdej ofierze gardło, przez nacięcie wbić nóż w okolicę obojczyka, wypruć serce i wypuścić krew.


Okoł0 20 lat później w Huanchaco, o którym pisałam na początku tego postu, w dzielnicy Huanchaquito znaleziono kolejne szkielety, tym razem ludzkie i zwierzęce. Właściciel sklepiku z pizzą zauważył na sąsiedniej, pustej działce wystające z ziemi ludzkie kości i sądząc, że to jakiś stary cmentarz wezwał archeologów. (Przepraszam za wtręt, ale tak napisano w National Geographic - ja bym raczej wezwała policję.) Znalezisko okazało się cenne, więc rozpoczęto szeroko zakrojony projekt poszukiwania dalszych szczątków na tym obszarze. Po kilku latach prac naliczono 140 szkieletów dzieci Chimu w wieku 6-15 lat oraz 200 szkieletów lam i alpak. Niektóre z dzieci pochowano z głowami pomalowanymi na czerwono glinką cynobrową albo owiniętymi dużą ilością bawełnianej tkaniny. Szkielety, zarówno ludzkie, jak i zwierzęce, miały nacięcia na mostkach i połamane żebra, co wskazywało na otwieranie klatki piersiowej i sugerowało rytuał ofiarny z wyrywaniem serca. W każdym razie na pewno nie był to zwyczajny, tradycyjny pochówek praktykowany przez Chimu. W Huanchaquito ciała układano w ziemnych dołkach na boku, z podkurczonymi nogami (normalnie powinny leżeć na plecach ze zgiętymi kolanami). Poza tym nie umieszczano przy nich glinianych naczyń, ani żadnych ozdób - co najwyżej martwe lamy. Badania genetyczne i antropologiczne ujawniły, że szkielety należały zarówno do chłopców, jak i dziewczynek, i że pochodziły z terenu całego imperium Chimu. Natomiast badania izotopowe wykazały, że te "ofiarne dożynki" miały miejsce około 1400-1450 roku. Zostały uznane za największą masakrę dzieci w historii świata, detronizując zamordowanie w XV wieku przez Azteków 42 dzieci w świątyni na terenie dzisiejszego Mexico City. Z kolei szczegółowe badania gleby wokół grobów w Huanchaquito ujawniły, że ciała chowano w okresie długotrwałego, ulewnego deszczu. Archeolodzy podejrzewają, że dzieci były ofiarami przebłagalnymi złożonymi Bogowi Morza, który gniewał się na Chimu, rażąc ich ziemie cyklonem El Nino, zalewającym i niszczącym w owym czasie peruwiańskie wybrzeże. Dowody na to na razie nie istnieją, lecz przypuszczenie ma sens. Klęska żywiołowa taka jak El Nino mogła mocno uderzyć w gospodarkę państwa Chimu, więc trzeba się było ratować.


Jednakże na tym się wykopaliska w Huanchaco nie skończyły. W 2019 roku (kilka dni temu - popatrzcie na datę postu) światem wstrząsnęła kolejna wieść związana z prekolumbijską cywilizacją Chimu. W dzielnicy Pampa la Cruz, również należącej do Huanchaco, odkopano najpierw 56, a w ciągu następnych miesięcy dużo więcej (w sumie 227) szkieletów zamordowanych dzieci. Każdy szkielet był zwrócony twarzą w stronę oceanu i tak jak w poprzednich przypadkach, niektóre z nich wciąż okrywała skóra, a na czaszkach widniały kosmyki włosów. Mostki i żebra były w znajomy sposób poprzecinane. Archeolodzy przypuszczają, że przynajmniej w części są to również ofiary przebłagalne związane z fenomenem El Nino. Na szczycie wzgórza na tym samym stanowisku znaleziono 9 szkieletów nieco innych niż pozostałe. W tym przypadku ciała dzieci składano do grobów ubrane w sukienki, z głowami pomalowanymi na czerwono glinką cynobrową, owiniętymi tkaniną i udekorowanymi kolorowymi piórkami papug i drewnianymi ornamentami. Uszkodzenia klatki piersiowej zastąpiły poważne uszkodzenia czaszki - a więc dzieci te zginęły przez roztrzaskanie głowy. Albo są to ślady jakiejś innej ceremonii, albo też grupka ofiar specjalnych. 


Masowe mordy - chociaż brzmi to smutno - zdarzają się od początku historii świata. Mają je na swoim koncie różne organizacje wyznaniowe, przywódcy polityczni i armie wielu państw, niekoniecznie akurat prowadzących wojny. Takie rzeczy dzieją się nawet we współczesnym świecie - weźmy chociażby Rzeź Ormian, Holokaust, czy "bombowe występy" Państwa Islamskiego. Rytuały religijne polegające na składaniu ofiar z ludzi również występowały w dziejach ludzkości. Połączenie jednego z drugim to istny horror, a mordowanie dzieci w ogóle nie mieści się w głowie współczesnego, cywilizowanego człowieka. Dlaczego Chimu to robili? 

O kulturze Chimu wiadomo niewiele, jako że nie zachowały się właściwie żadne zapisy, ani rysunki. Ich poprzednicy, Moche (zwani też "wczesnymi Chimu") składali swym bogom krwawe ofiary z jeńców wojennych, co wiadomo z zachowanych do dzisiaj fresków. Następcami Chimu byli z kolei Inkowie. W hiszpańskich źródłach z okresu konkwisty można natrafić na informacje o ofiarnych zabójstwach dzieci, praktykowanych przez Inków gdy król objął tron albo skonał, bądź po wzniesieniu jakiejś specjalnej budowli (np. świątyni). Co do samych Chimu - dotychczas nie było jasne, czy składali ofiary z ludzi. Dopiero odkrycia archeologiczne z Punta Lobos i Huanchaco dowiodły, że to robili, i to na dużą skalę. Powodów musimy się natomiast domyślać.

Badacze sądzą, że dzieci były największymi ofiarami, jakie Chimu mogli ponieść (lamy i alpaki też były bardzo cennymi, dużymi zwierzętami, dlatego stawały się ofiarami dla bogów). Co więcej, na ofiary wybierano dzieci zdrowe - tak zawyrokowano po dokładnym zbadaniu ich szczątków. Ceremonie składania ofiar z dzieci dotyczyły więc ważnych spraw i musiały przebiegać gładko. Aby dzieci się nie wyrywały, przed zamordowaniem prawdopodobnie podawano im fajkę dla odurzenia dymem, ewentualnie pojono napojem alkoholowym z kukurydzy. Zachowane w mule odciski stóp wskazują, że do miejsca ofiarnego szła procesja - czyli mordy miały charakter uroczysty. Ponieważ obok śladów stóp dorosłych dostrzeżono ślady stóp dzieci i zwierząt, uważa się, że dzieci umieszczano w grobach żywe. Brak robactwa w szczątkach to potwierdza. Po zabiciu dziecko owijano szczelnie tkaniną-całunem i układano w grobie - resztki tych całunów przetrwały 500 lat w całkiem dobrym stanie. Niedopełnianie zwykłego obrzędu pogrzebowego, który zawierał wkładanie do grobu ozdób i przedmiotów związanych z samym pogrzebem albo "przydatnych w nowym życiu" zmarłego, mógł powiększać znaczenie ofiary i dawać większą nadzieję na łaskę bogów.

Zdaniem ekspertów na peruwiańskim wybrzeżu odkryć takich jak w Huanchaco może być znacznie więcej. A ja sobie myślę, że te masowe, rytualne mordy dzieci przyczyniły się do upadku cywilizacji Chimu. Historycy mówią, że wykończyli ich Inkowie. W roku 1470 państwo Chimu już nie istniało. Mordy dzieci z Huanchaco datowane są na pierwszą połowę XV wieku - zatem wszystko się zgadza. Społeczeństwo Chimu się zestarzało, nie miał kto pracować, rozmnażać się, ani wojować, więc kiedy przyszli Inkowie z Cusco, Chimu nie podołali obronie i tak nadszedł ich koniec.

Zawsze powtarzam, że z religią nie należy przesadzać :)



© Agata A. Konopińska



PS. Dużo zdjęć (po trosze strasznych i ciekawych) znajdziecie w artykule z National Geographic czyli TUTAJ.

ŹRÓDŁA:
- Gabriel Prieto i inni (2019) A mass sacrifice of children and camelids at the Huanchaquito-Las Llamas site, Moche Valley, Peru. PLoS One 14(3): e0211691. https://www.ncbi.nlm.nih.gov/
- Kristin Romey (2019) "What made this ancient society sacrifice its own children?":
https://www.nationalgeographic.com/
- Abbie Cheeseman (2019) "Archaeologists discover site of largest ever child sacrifice in Peru." https://www.telegraph.co.uk/news/