czwartek, 17 maja 2018

Adopcja czaszek - cmentarz Fontanelle w Neapolu

Będąc w Neapolu odpuściliśmy sobie bajkowy rejs na wyspę Capri (który i tak nie był bajkowy z powodu sztormowej pogody), żeby trochę lepiej poznać to mroczne, obskurne i jedyne w swoim rodzaju miasto. Zaraz po obejrzeniu kilku designerskich stacji neapolitańskiego metra skierowaliśmy swe kroki na cmentarz Fontanelle. Znajduje się on w dzielnicy Materdei (czyli Matka Boska) i jest reklamowany jako niezwykły cmentarz wykuty w skale. I rzeczywiście jest niezwykły. Wszystkich szokuje, a niektórych przeraża.



Człowiek czuje się tutaj jak w Królestwie Śmierci, czyli zdecydowanie nieswojo. Te czaszki i kości kończyn w stosach… rozpadające się sarkofagi w ścianach… figury, które straszą…






W głębi jaskini urządzono kaplicę, gdzie nadal odbywają się msze. W jednej z alei dech zapiera ścienny ołtarz wzniesiony z kości. Doprawdy, czy ktokolwiek się przy nim modli?


Prawie wszystkie szczątki spoczywające na cmentarzu Fontanelle są anonimowe. Istnieją jednak dwa wyjątki, pochodzące z królewskiej rodziny Carafa. W oryginalnej, szklanej trumnie leży zmumifikowana Donna Margheritta Petrucci, która wydała swe ostatnie tchnienie w 1795 roku. Donna była żoną księcia Filipa Carafy z Ceretto, który zmarł 2 lata później i również spoczął w jaskini. Małżonkowie należeli do wielbicieli literatury gotyckiej i kochali twórczość Edgara Allana Poe, zaś Fontanelle było ich ukochanym miejscem. 



Makabryczne, szeroko otwarte oczy i usta mumii podsycają legendę, że Donna Margheritta zmarła wskutek zadławienia się pierożkiem.

Jaka jest historia tego cmentarnego unikatu? Już w starożytności ludzie znali to miejsce jako nagromadzenie pokładów wulkanicznego tufu, skały tak miękkiej, że z pomocą łopaty czy kija z łatwością można w niej drążyć nisze i korytarze. Starożytni Grecy, a potem Rzymianie wygrzebywali w tufie komory grobowe i chowali w nich swoich zmarłych. Archeolodzy odkryli w pobliżu nekropolii Fontanelle greckie groby z 2. i 3., a nawet z 4. wieku p.n.e. Poza tym tuf wykorzystywano przez wiele stuleci jako materiał budowlany. W XVI wieku w tym miejscu – leżącym poza murami miasta - ziały pustką dawne kamieniołomy, w których niegdyś wydobywano tuf. Była w nich wyrobiona bardzo obszerna jaskinia – wówczas bezimienna. To ona właśnie stała się nekropolią Fontanelle.

Lokalne prawo z początku XVI wieku zakazywało chowania zmarłych w obrębie murów miasta. Nie podobało się to zamożniejszym Neapolitańczykom, bowiem byli przyzwyczajeni do tego, iż po śmierci „zamieszkują” krypty kościołów, do których chodzili się modlić za życia. (W tamtych czasach ludzi na południu Włoch chowano głównie w podziemiach kościołów – o ile było ich na to stać w sensie materialnym.) Toteż nalegali, by wyprawiać im pogrzeby zgodnie z tradycją. Zaowocowało to zwalnianiem miejsca na nowe pochówki w kryptach przez wynoszenie starych szczątków poza teren miasta, do wspomnianej jaskini. Szczątki chowano płytko i byle jak. Natomiast biedota nie miała nic do gadania – cmentarze przykościelne pękały w szwach, więc nowe ciała grzebano cichcem, bez trumien, w jaskini poza murami miasta i już. W dodatku anonimowo.

W 1656 roku Neapol nawiedziła epidemia „czarnej śmierci” czyli dżumy. 250 tysięcy ofiar nie można było pogrzebać w mieście, zatem ich ciała dołączyły do szczątków w jaskini. Pod koniec XVII wieku obfita powódź wymyła szczątki z jaskini. Kości i nierozłożone fragmenty ciał płynęły wraz z potokami wody po ulicach miasta. Gdy woda opadła, wszystko co dało się pozbierać umieszczono na powrót w jaskini, zaś od tej chwili obszar dzisiejszego Fontanelle stał się nieoficjalnym miejscem wiecznego spoczynku anonimowych zmarłych (np. znajdowanych przypadkiem martwych, nieznanych nikomu osób), a także biedoty. Dopiero na początku XIX wieku Napoleon ogłosił jaskinię oficjalnym cmentarzem dla biednych. Natomiast masowe pochówki ofiar kataklizmów i plag na dzisiejszym Fontanelle miały miejsce wielokrotnie, przy okazji trzęsień ziemi, wylewów lawy z Wezuwiusza, wojen i zaraz. Ostatnia taka akcja na wielką skalę odbyła się w czasie epidemii cholery w 1837.

Przez kilkaset lat szczątki były składane w jaskini byle jak, bez trumien czy jakichkolwiek pojemników, po prostu w chaotycznych stosach pod ścianami, czasem płytko zakopywane. W XIX wieku duchowny nazwiskiem Barbati wziął się za porządki, skatalogował wszystkie czaszki i poukładał je w szafeczkach oraz na półeczkach. Wnętrze jaskini podzielił na nawy i nadał im nazwy. W ten sposób powstała Nawa Ofiar Zarazy (tu spoczywają szczątki ofiar epidemii), Nawa Kapłanów (tu znajdują się szczątki przeniesione z kościołów) i Nawa Włóczęgów (zajęta przez szczątki najbiedniejszych obywateli). Podobny stan rzeczy mamy dziś, jedynie z małą poprawką: sporą ilość szczątków zasypano 4 metry pod podłogą. Nie wiadomo ile dokładnie osób leży aktualnie na cmentarzu Fontanelle, ale szacuje się ich liczbę na 40 tysięcy.

Sama nazwa została nadana cmentarzysku dopiero w XIX wieku, a skąd się wzięła? Wyczytałam w internecie, że od słowa „źródełko” (po włosku fontanelle), jako że pasterze zaglądali w ten zakątek w poszukiwaniu wody. Ale nie bardzo rozumiem, skąd się nagle wzięli pasterze i czemu szukali wody tam, gdzie składuje się ludzkie szczątki. Mówiąc krótko, podejrzewam, że to gruba omyłka autora artykułu. Ja bym wiązała te nazwę raczej ze słowem łacińskim, a nie włoskim. Fontanelle po łacinie to ciemiączko. A ciemiączko jest częścią czaszki dziecięcej. Czyż nie pasuje to bardziej? Czytajcie dalej, a przekonacie się sami. Druga ewentualność, która nasunęła mi się w czasie lektury pewnego bloga, to rzeczywiście związek z wodą, ale nie za pośrednictwem pasterzy, tylko deszczówki, przechowywanej przez starożytnych Greków w jaskiniach wydłubanych w tufie.

Praca wykonana przez ojca Barbati zapoczątkowała w Neapolu osobliwy kult czczenia szczątków nędzarzy i anonimowych zmarłych. Idea, że tym, którzy za życia nic nie mieli (i nie stać ich było nawet na porządny pogrzeb) należy się coś przynajmniej po śmierci, znalazła odzwierciedlenie w opiece nad resztkami szkieletów. Neapolitańczycy od dawien dawna wierzyli, że jeżeli pozostałości ciała są porzucone bez miłości, to dusza błądzi pomiędzy ziemią a niebem w tzw. czyśćcu i nie może zaznać spokoju, ani wiecznego szczęścia. I, ponieważ są ludźmi głęboko religijnymi, chcieli pomóc. A jakie resztki ludzkiego szkieletu są najbardziej człowiekiem? Oczywiście czaszki. Tak więc ludzie zaczęli… adoptować czaszki! Obyczaj ten nosi nazwę capuzelle, zaś cały kult – culto delle anime pezzentelle, czyli kult dusz porzuconych. W ramach adopcji czaszka zwykle otrzymywała imię i była traktowana jak bliski zmarły. Czaszkę często przyjmowano do rodziny i przekazywano opiekę nad nią z pokolenia na pokolenie. Ten, kto miał „swoją” czaszkę, dbał o nią, czyścił i polerował, układał na haftowanej serwetce lub poduszeczce, przynosił jej kwiaty i prezenty, przemawiał do niej, a w końcu prosił duszę niegdyś związaną z tą czaszką o rozmaite przysługi w zamian za swoje zaangażowanie. Aby prośby się nie ulotniły, w oczodoły czaszki wtykano karteczki, na których były one zapisane.

W pobliżu nekropolii stoi kościół Maria Santissima del Carmine, w którym opiekunowie czaszek mogli się spokojnie modlić o uwolnienie swoich podopiecznych z czyśćca i dawać datki w ich intencji. Dzisiaj w kościele odbywają się regularnie msze w intencji zmarłych z cmentarza Fontanelle, a w Zaduszki organizowana jest procesja do jaskini.

Nie da się ukryć, że kult delle anime pezzentelle narodził się nie tylko na gruncie wspomnianej religijności mieszkańców Neapolu. Opiekując się czaszką można było upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, to znaczy pomóc duszy, a jednocześnie zadbać o swoje ziemskie interesy, prosząc ją o rewanż. Żądania bywały wygórowane: uzdrowienie umierającego, niespodziewany spadek. A jeżeli czaszka nie spełniała oczekiwań opiekuna, ten porzucał ją i otaczał pieczą inną czaszkę.

Jak dokonywano wyboru czaszki do adopcji? W większości przypadków prawowity właściciel czaszki kontaktował się z rodziną adopcyjną we śnie. Wariantów tego kontaktu było kilka. Po pierwsze – zmarły ukazywał się osobie jako konkretna postać i prosił o opiekę nad szczątkami nie wskazując ich lokalizacji. Wówczas śniący szedł na cmentarz i wybierał sobie jakąś przypadkową czaszkę. Po drugie (rzadziej) – zmarły we śnie przekazywał informację o tym, gdzie dokładnie znajduje się jego czaszka albo nawet cały szkielet, co zobowiązywało śniącego do odnalezienia i zaadoptowania konkretnych szczątków. Najczęstszy był wariant trzeci, kiedy to mieszkaniec Neapolu pewnego dnia odwiedzał Fontanelle w realu, a wkrótce potem przychodził do niego we śnie duch zmarłego, co oznaczało, że ze wskazaniem czaszki czy bez, śniący powinien dokonać adopcji. Jeżeli ktoś chce wiedzieć, dlaczego czaszek i innych szczątków nigdy nie pogrzebano, to mam odpowiedź: gdyby to zrobiono, dusze nie mogłyby przychodzić do żyjących w snach.

Po Neapolu krąży do dziś wachlarzyk opowieści związanych z adopcją czaszek. Na przykład taka: jedną z czaszek wzięła pod opiekę biedna dziewczyna. Zaraz potem przyśnił się jej sen, w którym zjawił się przed nią hiszpański kapitan, by powiedzieć, że to jego czaszka. Biedna dziewczyna zaczęła go błagać o pomoc w znalezieniu męża. Po przebudzeniu pobiegła na cmentarz i dalej błagała o to samo czaszkę, przemawiała i modliła się do niej. Wkrótce hiszpański kapitan spełnił prośbę dziewczyny. W dniu ślubu w kościele pojawił się nieznany nikomu mężczyzna w starym mundurze kapitańskim. Pierwsza wersja historii mówi, że tak uśmiechał się do panny młodej, iż zazdrosny pan młody uderzył go w twarz. W zamieszaniu umundurowany mężczyzna gdzieś się ulotnił. Po ślubie dziewczyna pobiegła do jaskini, by podziękować czaszce kapitana za męża i poprosić o szczęśliwe życie. Ku jej zdumieniu wokół oczodołu kapitańskiej czaszki widniał ślad przypominający siniaka (i słowo daję, że taki ślad naprawdę jest). Druga wersja opowiada z kolei, że pan młody zdenerwowany zachowaniem przybysza zapytał go kim jest i kto go zaprosił na ślub. Ów odrzekł, że jest zmarłym kapitanem, a zaprosiła go na ślub panna młoda, z którą się widział na cmentarzu. Pan młody zażyczył sobie jakiegoś dowodu, iż przybysz faktycznie jest tym, za kogo się podaje. Wówczas obcy rozchylił poły munduru i oczom wszystkich ukazał się ludzki szkielet, po czym para młoda w jednej chwili zeszła na zawał. Istnieją także jeszcze inne wersje tej legendy.


Czaszka Kapitana jest bardzo znana i przyciąga uwagę mnogością świeczek, kwiatów, różańców i innych podarków…


… podobnie jak kilka innych „celebryckich” czaszek, na przykład ta o imieniu Concetta. Czaszka ta różni się od wszystkich pozostałych tym, że zamiast pokrywać się pyłem, niezmiennie lśni, a nawet „poci się”, to znaczy wilgotnieje. Ludzie mówią, że wilgoć to pot tych, którzy przebywają w czyśćcu. Donna Concetta jest ulubienicą i obiektem kultu tych wszystkich kobiet, które marzą o zamążpójściu. Przekonać się, czy jest szansa na spełnienie marzeń, można dosyć łatwo: jeżeli dotknie się czaszki i na dłoni zostanie wilgoć, pragnienia się urzeczywistnią. Jeśli dłoń pozostanie sucha – lepiej o nich zapomnieć.


Szklane kapliczki, w których umieszczone są niektóre czaszki, niekiedy po kilka, to tzw. teca. Każda kapliczka miała kiedyś swego właściciela, czy też opiekuna, i z każdej odpączkowała jakaś historia. Niestety, wraz z przygaśnięciem kultu porzuconych dusz, część tych przekazywanych z ust do ust historii obumarła, więc historycy powinni pośpieszyć się z ich spisywaniem, zanim znikną bezpowrotnie.



Czy tradycja adopcji czaszek jest nadal żywa? Tradycja ta narodziła się w XIX wieku i osiągnęła swe apogeum tuż po II Wojnie Światowej, kiedy to ludzie mieli mnóstwo lęków i niedostatków. Niektóre opracowania podają, że była kultywowana do końca lat 60. XX wieku, kiedy to kardynał Corrado Ursi ogłosił, iż capuzelle nadmiernie się rozrosło i stało obyczajem pogańskim, odmianą fetyszyzmu i ogniskiem zabobonów. Nakazał więc zamknąć cmentarz, wskutek czego obyczaj miał upaść. Są tacy, którzy twierdzą, że upadł. My widzieliśmy jednak, że nie do końca - ludzie nadal proszą czaszki o wstawiennictwo u Pana Boga w ważnych dla nich sprawach. Przynoszą monety, słodycze, święte obrazki, kwiaty, różańce, biżuterię i przedmioty symbolizujące niespełnione jeszcze prośby. Najnowszym zjawiskiem jest prośba o podpowiedź, jakie numery wygrają w cotygodniowej loterii liczbowej. Dlatego na cmentarzu Fontanelle pośród czaszek widnieją liczne bilety na ową loterię.

Podzielę się jeszcze jedną ciekawostką. Gdy swego czasu rozeszły się wici, że najskuteczniej podpowiadają numery duchy dzieci, dziecinnych czaszek do adopcji… zabrakło! Ludzie zaś prowadzili zapisy i oczekiwali w kolejce na możliwość upragnionej adopcji. To, że dusze dzieci mogły więcej, widać dzisiaj jak na dłoni w okazałości ich kapliczek i bogactwie ustawionym przy nich podarków.



W roku 2000 władze Neapolu uruchomiły projekt uporządkowania i odrestaurowania nekropolii Fontanelle. Realizatorzy zastali w jaskini szokującą mieszankę milionów (sic!) kości. Ich porządkowanie trwało 4 lata. Kości zostały posegregowane i poukładane w stosy, te zaś, które miały opiekunów i były udekorowane, trafiły do szklanych gablotek. Dopiero w roku 2006 uznano, że przywrócono ludzkim szczątkom godność, i że cmentarz można udostępnić do zwiedzania jako pomnik lokalnej historii i tradycji. Otwarty był jednak tylko przez kilka dni w roku, a gdy był otwarty – okupowali go turyści. Lokalna społeczność, pozbawiona ważnego elementu swej tożsamości kulturowej, urządziła protest okupacyjny grożąc, że nie opuści cmentarza, dopóki nie zostanie wydana decyzja, że ma być otwarty codziennie, a wstęp ma być bezpłatny – jak na wszystkie cmentarze. Władze ustąpiły i od 2010 roku Fontanelle zaprasza codziennie od 10:00 do 17:00 (uwaga: po 16:30 już nie wpuszczają).

Przy okazji na cmentarzu urządzono wystawę dzieł sztuki z gatunku „memento Mori” – naszym zdaniem dość makabryczną. Oto jeden z eksponatów, przy którym stoi tablica z napisem: „Postać Kapitana symbolizuje konieczność zachowania odpowiedniego dystansu pomiędzy żywymi a zmarłymi: ani zapomnienie, ani zbytnia bliskość nie są pożądane.”


Wstęp na cmentarz, który należy do atrakcji turystycznych Neapolu jest obecnie bezpłatny, lecz rzadko następuje tu desant wycieczek autokarowych. Więcej ludzi można spotkać tu w piątek, gdyż lokalsi przybywają po prośbie przed sobotnim losowaniem loterii. Inny bardziej tłoczny dzień to poniedziałek, dzień greckiej boginii Hekates patronującej księżycowi i czarnej magii. Tak, tak – wśród Neapolitańczyków są istoty błądzące w mrokach czarnej magii! Co ciekawe, na Fontanelle przychodzą zakochane pary na sekretne schadzki. To mnie jednak nie dziwi aż tak jak wiara w czarną magię, bowiem cmentarze są przyczółkami najczystszego romantyzmu (oczywiście prawidłowo rozumianego), którym żywi się od zarania dziejów miłość między mężczyzną a kobietą.

My zwiedzaliśmy sławną nekropolię w środę. Nie byliśmy sami, ale w większości zakamarków doznaliśmy nastrojowego odosobnienia i – wskutek tego – potów oraz dreszczy. Lecz mała liczba odwiedzających nie oznacza bynajmniej, że owego pomnika historii nikt nie pilnuje. Kręci się tam co najmniej kilku policjantów, dbających o bezpieczeństwo zwiedzających (wokół cmentarza rozpościera się obszar Sanita wyglądający nieco slumsowato i zaliczany do najniebezpieczniejszych w mieście). Przy okazji strzegą czci zmarłych i pilnują „skarbów” – monet i innych przedmiotów przynoszonych na cmentarz przez ludzi. Gdy ktoś jest biedny tak jak mieszkańcy Sanita, wszystko może mu się przydać i nic – poza policją - nie jest przeszkodą w zdobywaniu trofeów.

Przed bramą cmentarza Fontanelle w sezonie stoją przewodnicy z plakietkami, których można wynająć za opłatą, by posłuchać o historii cmentarza i poznać paletę ciekawostek. Niestety, wieść niesie, że angielski przewodników jest marny, a opłata niemała.

I jeszcze informacja dla miłośników fotografowania: obecnie jest ono dozwolone bez ograniczeń. Dawniej było zabronione.

©  Agata A. Konopińska


ŹRÓDŁA:- Fontanelle Cemetery: http://www.catacombedinapoli.it/en/places/guided-tour-fontanelle-cemetery
- Fontanelle Cemetery: http://www.naplesldm.com/Fontanella.php
- blog Mare Nostrum, w: http://marenostrum.pl/cmentarz-fontanelle-w-neapolu/
- Bonnie Alberts (2010) The Valley of the Dead – Naples Fontanelle Cemetery, blog:
http://www.napoliunplugged.com/the-valley-of-the-dead-naples-fontanelle-cemetery.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dobry komentarz to krótki komentarz! I ściśle na temat opublikowanych treści.