Noblistka Wisława Szymborska uważała, że "nic dwa razy się nie zdarza", lecz ja się z tym nie mogę w całości zgodzić. Bo dzisiejszym tematem jest podwójny pochówek. Pochówek to coś takiego, co zazwyczaj odbywa się jednokrotnie. Mówię "zazwyczaj", bo niekiedy ludzkie szczątki podlegają ekshumacji i są ponownie grzebane. Lecz tym razem chodzi mi o stałą tradycję podwójnego pochówku, występującą w Neapolu, z którego kilka dni temu wróciłam.
Ta unikalna tradycja zrodziła
się na gruncie dawnej (i wciąż jeszcze pokutującej na południu Włoch) wiary w
niechęć duszy zmarłego do opuszczenia ziemskiego padołu. Dusza, by mogła
dojrzeć do spokojnego odejścia, potrzebuje czasu i pomocy żyjących. Stąd biorą
się makabryczne rytuały z martwym ciałem w roli głównej. Zaznaczam od razu, że
mowa tu o tradycji, która była żywa kilkaset lat temu, a obecnie zanika, lecz wciąż jeszcze
nie odeszła w mrok przeszłości.
Po śmierci ciało jest
wkładane do trumny, trumnę zaś spuszcza się podczas ceremonii pogrzebowej do
grobu na pewien czas – od pół roku do dwóch lat. W tymże czasie musi dojść do
rozkładu tkanek miękkich. Im bardziej się one rozłożą, tym więcej gotowości do
odejścia z ziemi uzyska dusza. I o to właśnie chodzi. Zwłoki są następnie
wydobyte z grobu i złożone na specjalnym stole, gdzie będą przygotowane do
drugiego pogrzebu. Zajmują się tym specjalni pracownicy, jednak zawsze kieruje
się do członków rodziny zmarłego pytanie o chęć udziału w przygotowaniach. Rodzina
często mówi „tak”, gdyż obecność krewnych gwarantuje, iż wszelkie czynności
zostaną przeprowadzone z należytą starannością.
Przygotowania do drugiego
pogrzebu polegają na obmyciu ekshumowanych szczątków i oczyszczeniu ich z
pozostałości ubrania oraz niewygniłego jeszcze ciała. Mówiąc brutalnie,
szkielet jest obierany z resztek mięsa. Najpierw obmywa się zwłoki wodą z
mydłem, a potem przeciera szkielet prześcieradłem nasączonym alkoholem (albo naftaliną
– w różnych źródłach podawane są różne informacje). Dopiero gdy szkielet jest
czysty, następuje pełna, prawdziwa śmierć człowieka, po której dusza uwalnia
się od spraw ziemskich, osiąga spokój i oddala się w zaświaty. Ciało jest czyste,
więc dusza jest czysta. Ciało, od tej chwili jakby święte, można pochować –
byle z daleka od miejsca pierwszego pochówku.
Tak więc droga TAM ma dwie
fazy. Pomiędzy pierwszym a drugim pogrzebem rozciąga się faza przejściowa. W
ciele już nie ma życia, tymczasem dusza wciąż dźwiga ziemski ciężar. Co gorsza,
znajduje się w niebezpieczeństwie, którym jest pokusa przybrania postaci
cielesnej i pozostania na ziemi. Pozostanie duszy pomiędzy żywymi oznaczałoby
dla niej wieczne błądzenie i udrękę. Żyjący krewni mogliby również ucierpieć,
nękani przez ducha. Aby nie przywoływać między żywych duszy zmarłego, pozostający
w żałobie krewni mają przez cały ten okres zakaz wymawiania jego imienia.
Faza właściwej wędrówki w
zaświaty rozpoczyna się w momencie oczyszczenia szkieletu. Po drugim pogrzebie
rodzina zmarłego odczuwa ulgę, czuje się wzmocniona i pocieszona. A żałoba się
kończy. Cały ten rytuał jest tyleż logiczny, co makabryczny. I wielce
niehigieniczny. Tym niemniej wciąż jeszcze spotykany w okolicach Neapolu…
Ale Włochy południowe,
słynące z katakumb i szokujących rytuałów związanych ze śmiercią, to nie tylko
Neapol. W odległości 35 km od Neapolu jest na morzu Tyrreńskim mała,
wulkaniczna wyspa o nazwie Ischia. Znana jest ze znalezionej podczas wykopalisk
Czary Nestora, starożytnego naczynia z najstarszymi na świecie inskrypcjami w
języku greckim. Niedawno, w sierpniu 2017 roku, miało tam miejsce trzęsienie
ziemi o umiarkowanej sile, w wyniku którego zginęły dwie osoby i zawaliło się
wiele budynków. Wyspa jest często odwiedzana przez turystów z uwagi na świetny
klimat, plaże, kolorowe wioski rybackie, działające od starożytności termy i
rozległe winnice dające hektolitry boskiego napoju. Przy okazji można też
obejrzeć wspaniałe zabytki. Dla mnie najważniejszym obiektem na wyspie jest
dawny klasztor Klarysek, a dokładniej - znajdująca się w jego podziemiach
krypta. Od XVI wieku chowano tam w dziwaczny (i mrożący krew w żyłach) sposób
zmarłe zakonnice. Pod ścianami przygotowane były dla nich kamienne fotele,
które ja bym raczej nazwała sedesami z uwagi na duże podobieństwo kształtu.
"Fotele" dla zmarłych zakonnic na Ischii. (Źródło: www.paranormalne.pl) |
Na nich sadzano zwłoki i
oczekiwano, aż się rozłożą, co pewien czas sprawdzając ich stan. Rozkład następował
szybko, zaś jego śledzenie miało przypominać, że doczesność jest niczym w
porównaniu z późniejszym życiem wiecznym. Płyny ściekające z rozpadających się
tkanek miękkich gromadziły się w wazonie wstawianym w część siedziska szumnie zwaną
śpiewającym obszarem dzwonu. A reszta obsychała. Gdy zwłoki się już dobrze
„odcedziły” i wysuszyły, trafiały do kostnicy, a potem były składane w grobie.
Dlaczego praktykowano taki makabryczny obyczaj? Z tych samych powodów, dla
których istniał podwójny pochówek. Gnijące ciało nie mogło być uważane za święte,
a dusza w nim uwięziona nie mogła się oczyścić.
Podwójny pochówek to
unikalny rytuał, jednak w innych częściach świata także był lub nadal jest
praktykowany. Zgodnie z najnowszą wiedzą występował w starożytnym Meksyku i
południowo-wschodniej Azji, zaś w Oceanii przeprowadzany jest po dziś dzień.
Ale o tym napiszę w innych postach – o ile zdobędę wiarygodne informacje.
Obecnie południe Włoch
jest częścią dużego kraju i chcąc nie chcąc, musi się dostosować do pewnych sposobów
czy kierunków działania. Dlatego dzisiaj w Neapolu pogrzeby wyglądają z grubsza
podobnie jak w innych krajach Europy. Można wybrać pochówek (rzecz jasna, pojedynczy)
lub kremację. Całość przypomina polskie pogrzeby – różnice istnieją, ale nie są
wielkie. Na przykład we Włoszech świadkiem kremowania ciała nie może być nikt z
bliskich zmarłego. A jego prochy mogą być rozsypane w dowolnym miejscu. Pogrzeb
odbywa się zazwyczaj przy otwartej trumnie, zaś całowanie zmarłego w policzek
bądź czoło jest wyrazem szacunku. Kwiaty są częstym, aczkolwiek nie niezbędnym
elementem ceremonii, zaś ubranie założone na pogrzeb może być kolorowe (chociaż
za tradycyjny kolor pogrzebowy uważa się czerń). Wiele zależy tutaj od woli
samego zmarłego i obyczajów w jego rodzinie. Dodatkowo wciąż żyje przesąd, że
pochowanie zmarłej osoby z jej ulubionymi przedmiotami zapobiegnie jej
powrotowi między żywych. Dlatego do trumny wkładane bywają książki, papierosy,
biżuteria, a nawet fotografie ukochanych osób zmarłego. Ten przesąd to łącznik pomiędzy
dzisiejszymi zglobalizowanymi zwyczajami a starą, południowowłoską tradycją podwójnego
pochówku. W obu przypadkach chodzi o to samo: by zagwarantować zmarłym spokój
duszy, a żywym to, iż nie będą nawiedzani przez zmarłych.
© Agata A. Konopińska
ŹRÓDŁA:
- Kate Torgovnick (2013) artykuł „Death is not the end: Fascinating funeral traditions from around the globe”, w: https://ideas.ted.com
- Simba (2014) artykuł „Podwójny pogrzeb”, w: www.paranormalne.pl
- Donna Theobald, artykuł „Italian Funeral Tradition”, w: https://dying.lovetoknow.com/Italian_Funeral_Traditions
- Michael A. Ledeen (2009) Death In Naples, w: https://www.firstthings.com
- Krzysztof Rudziński, fragment książki „Wędrówki śródziemnomorskie”, Biblioteka „Niedzieli”, Częstochowa 2000. (w: www.niedziela.pl)
Tradycje pogrzebowe zmieniają się na przestrzeni tysięcy lat, jednak od zawsze śmierć towarzyszyła ludziom, a pożegnanie ze zmarłym to bardzo ważny moment dla jego bliskich.
OdpowiedzUsuń