Nie brzydzimy jeść się wcale, hop-sa-sa,
hop-sa-sa!
Jemy główki, nóżki, flaczki, oj-tak-tak,
oj-tak-tak!
Wysyłamy krewnym paczki, co za smak, co za
smak!
Pogłębiłam i poszerzyłam swoją wiedzę o
ludach uprawiających kanibalizm. Dzisiaj będzie o amazońskim ludzie Wari’,
określanym czasem jako ostatni kanibale na Ziemi (chyba niesłusznie, co wyjaśnię w przyszłych postach na temat kanibalizmu).
LUD WARI’ Z AMAZONII
W siedmiu wioskach, w sercu dżungli
brazylijskiej, żyje lud zwany Wari’ (w języku plemiennym „wari” oznacza „my”). Wari’
uznawani są za jeden z ostatnich, jeżeli nie ostatni lud na ziemi, który
zaprzestał kanibalizmu. Jeszcze w XX wieku Wari' praktykowali go na dwa sposoby: jako
egzokanibalizm (zjadali swych wrogów) oraz jako endokanibalizm (jedli ciała
swych zmarłych). Co ciekawe, obrzędy pogrzebowe rozpoczynały się jeszcze przed
śmiercią głównego bohatera ceremonii. Zwykle była to osoba poważnie chora, a
jej rychła śmierć była już wydarzeniem pewnym. Rodzina owej osoby wszczynała żałobny
lament i wznosiła pieśń z wieloma zwrotkami, w której każdy żałobnik musiał
przedstawić swe wspomnienia związane z umierającym. A gdy już się stało, co się
miało stać, wszyscy ściskali i całowali zmarłego, i znowu śpiewali tę samą
pieśń.
Potem członkowie rodziny dzielili się na
krewnych i powinowatych, by rozdzielić obowiązki. Krewni mieli za zadanie zorganizować
pogrzeb, zaś powinowaci – przeprowadzić go. Przygotowaniem zwłok miał się zająć
krewny, który żył w innej wiosce, i który o śmierci członka rodziny dowiedział
się od osób spowinowaconych ze zmarłym.
![]() |
Wzdęte wskutek rozkładu ciało zmarłego wojownika czeka na poćwiartowanie i upieczenie. Osoby odprawiające rytuał noszą na głowach pióra ary (rys. Wem Quirio'). |
Ciało zmarłego musiało czekać, aż wszyscy
zjadą się na pogrzeb, co trwało zazwyczaj dwa lub trzy trzy dni, a czasem
dłużej. A że klimat w Amazonii jest gorący i wilgotny, w trakcie oczekiwania
rozpoczynał się rozkład ciała. Takie właśnie nadpsute zwłoki, niekiedy wzdęte i naznaczone plamami opadowymi, trzeba
było sprawić i upiec, a potem zjeść.Wnętrzności (oprócz wątroby i serca),
genitalia i skórę z włosami odrzucano. Resztę pieczono na specjalnym grillu.
Gotowe
do jedzenia kawałki mięsa układano na plecionej macie obok chlebków
kukurydzianych i zapraszano do posiłku dalszą rodzinę. Najbliżsi natomiast nie
jedli. Mięsa zmarłego nie wypadało brać w palce, toteż biesiadnicy posługiwali
się patyczkami, za pomocą których delikatnie wkładali sobie kąski do ust. Nie
wypadało też jeść zachłannie, jak gdyby było to mięso upolowanych zwierząt. Ale
któż mógłby jeść zachłannie zepsute mięso? Było ono niesmaczne, a czasem nawet
w tak daleko posuniętym stanie rozkładu, że z trudem dawało się przełknąć.
Jednak trzeba było zachować dobrą minę do złej gry. Odmowa zjedzenia mięsa
byłaby dla bliskich zmarłego obraźliwa. Poza tym zmuszanie się do zjedzenia
wstrętnego posiłku było swego rodzaju wyrzeczeniem dokonanym w intencji
wiecznego spokoju i szczęśliwości zmarłego.
(W tym miejscu dodam jeszcze ciekawostkę, że
w przypadku egzokanibalizmu, czyli zjadania ciał wrogów, etykieta Wari’
nakazywała jeść łapczywie, tak samo jak je się mięso upolowanych zwierząt. W
ten sposób zwycięzcy okazywali dominację nad zwyciężonymi.)
![]() |
Dziecko Wari'. |
Gdy mięso już zniknęło, ustalano szczegóły
dalszej ceremonii. Kości mogły być spalone i pogrzebane w ziemi razem z
grillem, albo też zmacerowane i zjedzone z miodem. Na ten przysmak oczekiwały
wnuki zmarłego, które miały również przywilej spożycia upieczonego mózgu swego
dziadka lub babci. Natomiast niezjedzone pozostałości musiały zostać spalone,
tak samo jak wszystko, co należało do zmarłego: jego ubrania, dom, który
wybudował, jego poletko kukurydzy, a nawet jego ulubione miejsca leśnych
spacerów. Nie wolno było przy tym wymawiać imienia zmarłego. A dlaczego
wszystko palono i imię zmarłego traktowano jak tabu? Żeby zatrzeć wszelkie
ślady śmierci.
Potem następował wielomiesięczny (zwykle
około roczny) okres żałoby. Kończył się on dla każdego z żałobników w innym
momencie – to znaczy wtedy, gdy ten po prostu podjął decyzję, że czas już na
powrót do normalnego życia ze świętowaniem i radością. Wówczas udawano się na
kolektywne polowanie, zdobycz pieczono, a potem urządzano nad nią…
lamentowanie, jak gdyby był to zmarły człowiek. Gdy lament ustał, wszyscy
przystępowali do uczty okraszonej śpiewami i tańcami, zjadając upieczone
zwierzę. I tak oto duch zmarłego ostatecznie odchodził z ziemi, by zająć swe
miejsce w podwodnej krainie umarłych. A jeżeli kiedykolwiek później zechciał
wrócić na ziemię, przybierał postać pekari białobrodego, czyli – mówiąc bez
ogrodek – leśnej świni (nazwa gatunkowa: Tayassu
pecari). Zmarły robił w ten sposób dobry uczynek, objawiając się głodnym
krewnym jako duża porcja pożywnego mięsa. Obowiązkiem Wari było odłowienie i
zjedzenie pekari, bowiem zjadanie stanowiło zawsze rytuał przenoszący duchy w
ich legalne miejsce pobytu, czyli do
krainy umarłych.
![]() |
Duch zmarłego Wari' przybywa do krewnych wraz z dobrym mięskiem :) |
Wari’ uważali, że niezjedzenie zmarłego (a potem mięsa jego kolejnych wcieleń) staje się przyczyną błąkania się jego duszy w cierpieniu po ziemskim padole. A poza tym w czasie zjadania ciała cząstki owej duszy miały się osiedlać w osobach opłakujących śmierć bliskiego i koić ich ból.
W początkach drugiej połowy XX wieku władze kościelne i państwowe w Ameryce Południowej zabroniły kanibalizmu i nakazały grzebanie zmarłych w ziemi. Tak więc dziś Wari’ nie jedzą już swoich zmarłych. Po dwóch-trzech dniach lamentowania nad ciałem, grzebią je posłusznie w ziemnych grobach. Młodzi Wari’ nie widzą w tym nic smutnego – kanibalizm to stara, niepraktyczna tradycja, powodująca odsuwanie się innych ludzi od osób go uprawiających. Nie jest dzisiaj łatwo żyć w sercu dżungli z etykietką „kanibal”. Do kanibali nie przybywają goście z cywilizowanego świata, nie zostawiają prezentów, nie oferują pomocy socjalnej. Ale starszym Wari’ jest ciężko na duszy. Mówią, że ich myśli wciąż wracają do gnijącego pod ziemią, czyli w zimnie, brudzie, skażeniu odchodami i osamotnieniu, ciała kochanej osoby. W ich ocenie nie powinno robić się czegoś takiego kochanym osobom. Powolny rozkład jest rzeczą złą, to krzywda wyrządzana zmarłemu. I grzebiąc zwłoki na zachodnia modłę, Wari’ są winni tej krzywdy. Praktykowane dawniej zjadanie po kawałeczku zmarłego powodowało, że czuli się zdecydowanie lepiej.
Czytając różne materiały na temat ludów
uprawiających kanibalizm i ich kultury można natknąć się na stanowisko, że kanibalizm,
odbierany przez większość świata jako praktyka przerażająca i ohydna, nie jest
bynajmniej wynalazkiem szatana. Jest wtopiony w obyczajowość danej grupy
etnicznej, ma swoją podbudowę filozoficzną, duchową i higieniczną, zaś to
wszystko nadaje mu sens i powoduje, że na kanibali nie powinniśmy patrzeć jak
na potwory. Kanibalizm, a w każdym razie ten pogrzebowy, można postrzegać jako
wyraz troski o los duszy zmarłego i akt walki z własnym przygnębieniem.
Mnie zastanawia tylko jedno: jeżeli Wari’ tak
bardzo nienawidzili i bali się rozkładu, to dlaczego jedli częściowo rozłożone
zwłoki i dlaczego przedkładali kanibalizm nad kremację? Odpowiedź może być
taka, że kanibalizm był dla Wari’ powinnością wobec zmarłego i antidotum na ból
po stracie bliskiej osoby, nie zaś przyjemnością. Lecz nie mogę się oprzeć
innej myśli. Być może w jedzeniu ludzkiego mięsa tkwił prosty, biologiczny cel:
dostarczenie organizmowi brakującego i niezwykle cennego składnika odżywczego,
czyli białka. Nawet, jeżeli to było białko nadpsute. W takim razie kanibalizm tym
bardziej można poczytywać za powinność, tym razem wobec własnego organizmu. I za
antidotum – na choroby z niedożywienia.
© Agata A. Konopińska
BIBLIOGRAFIA
Wari’ funerary
cannibalism (Retrieved 22 Feb 2012) Povos Indigenas No Brasil. At: http://pib.socioambiental.org/en/povo/wari/865
Learning to love
cannibals (2002) University of Wisconsin, Board of Regents. At: http://whyfiles.org/164cannibal/3.html
D.F. Salisbury (2001)
Giving cannibalism a human face. Exploration, the online research journal of
Vanderbite University. At: http://www.vanderbilt.edu/exploration/news/news_cannibalism_nsv.htm
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dobry komentarz to krótki komentarz! I ściśle na temat opublikowanych treści.